Życie toczyło się dalej. Może coś zostało, może przepadło. Byli jeszcze młodzi i nie mieli pojęcia o tym, że czasem nie można czegoś naprawić. Zostawały tylko wspomnienia, które kaleczyły duszę i z czasem zatruwały serce. Nikt nie potrafił sobie wyobrazić tego bólu, który kiełkował się w nich z każdą chwilą, sekundą i minutą. A szczególnie w chłopaku o czekoladowych oczach. Nie było mu przeznaczone cierpieć. Każdy zakochiwał się w jego prostocie, niezwykłości, która biła od niego od pierwszego spojrzenia. Ale to nie było to miejsce. Nie powinno go tu być? Zaczął nowy rozdział w swoim życiu i ma on się skończyć zawodem?
Co z tego, że gdy na nią patrzył, tysiące motyli bawiło się w jego brzuchu, nic nie robiąc sobie z tego, że cierpi. Jej to nie bolało, ona wydawała się szczęśliwa. To dobrze, przecież ją kocha. Jest jej przy nim jak w bajce, czuje się wyśmienicie. Ale ja się nie czuję - pomyślał. Może dlatego. Tak, to chyba to. Powinien zniknąć, ale dni płynęły nieubłaganie. Niedługo miał się rozstrzygnąć drugi etap reality. Na stronę wchodziło coraz więcej osób, głosujących właśnie na pana Federico. Nie miał się z czego cieszyć, ale czasem myślał i tym, co by było, gdyby wygrał. Wyjechałby i zostawiłby wszystko. Czy wtedy byłoby gorzej? Tak. Nie. Nie wie.
Jakaś drobna istotka pozostawiła cień na drzwiach. Wiedział kto to zanim się zjawiła. Był pewny, że znów chce z nim rozmawiać. Dlaczego znów chce ukryć, że jest bardzo dobrze. Chyba powinna odejść. Chyba na pewno.
- Ludmiła? - jego cichy szept, przyprawił ją o dreszcze. Nie wiedział o tym.
Minęło trochę czasu nim spojrzała na niego zaszklonymi oczami. Chciała płakać? Dlaczego?
- Hej - odparł cicho. - Co jest? - starał się uśmiechnąć. Na marne.
Złotowłosa wiedziała wszystko. Może nawet więcej. Martwiła się o niego bardziej niż o Naty czy Diega. Był tu od niedawna, a wywrócił jej życie do góry nogami, o 180 stopni, nie... 360. Za dużo, za wiele. Musi o niego dbać, zrobił bardzo dużo przez samo bycie. Dobrze, że jest. Jej myśli dziwnie się plątały. Nie potrafiła znaleźć wytłumaczenia na to zjawisko.
- Nic, ale chcę, żebyś uważał na Castillo - wyglądała jak małe dziecko.
Pokręcił głową w skupieniu i odparł szybko, niemal nerwowo:
- Będę robił, co chcę, Lu.
Lu... Lu... Dlaczego ją tak nazwał?
- Zrób to dla mnie.
Cholera.
Pokiwał głową bardzo szybko i wyszedł z sali, znów przeklinając siebie, że dał się omamić jej spojrzeniu, jej ruchom i delikatnemu głosowi.
Znałam swoją drogę, ale się pogubiłam.
Znałam swoją drogę, ale się pogubiłam.
Miałam serce, ale królowa została zrzucona z tronu.
~ Ellie Goulding - Lights ~
Nie rozumiał jej. Ma jeszcze na to czas? Może jeszcze zobaczyć jej wnętrze? Kochał ją, to było pewne. Coś jednak go od niej odrzucało, czuł to. Nie powiedział jej tego, ale to tylko dlatego, że chce o nią dbać i nigdy nie zranić. Obiecał jej to, a on zawsze dotrzymuje słowa. Nie wiedział o niej nic, a chciał zrozumieć jej tok myślenia. Nie mógł, to było trudne. Po tak długim czasie spędzonym z Violettą naprawdę myślał, że nie znajdzie rozwiązania. Tym bardziej, że ona nie chciała z nim współpracować. Mówiła, że go kocha, prosiła o naukę miłości. Leon kochał. To był naprawdę dobry chłopak. Poukładany dżentelmen zawsze wiedział, co powiedzieć. Nie tak, jak Andres, który czasem myślał o niebieskich migdałach, a niekiedy potrafił mówić tak poważnie, że atmosfera robiła się gęsta. Nie chciał stracić Ludmiły przez to, że jej nie rozumie. Ale to zachowanie, to, jak spinała się, gdy Federico coś mówił, gdy widziała go w pobliżu. To kaleczyło jego serce, zostawiało rany, głębokie. Nie mógł nic zrobić z tym faktem. Dbała o niego, był jej przyjacielem. Jednak zgrabnie unikała tematu Włocha w rozmowie z nim. Bywało tak, że to on zaczynał rozmowę, wspominając o brunecie. Natychmiast zmieniała temat.
Sam nie wiedział, co robi. W co się plącze, był jeszcze zwykłym chłopczykiem, nieświadomym zaistniałej sytuacji. Zaplątał się bez wyjścia. Nie wiedział o tym. Dążył w to dalej, brnąc przed siebie, nie wiedząc o tym, jak będzie to później bolało. Czas leczy rany, ale czy te głębokie, które już ryją się w jego sercu? Nikt tego nie wiedział. Pragnął miłości. Tylko jej słodkiego smaku, jakichś malinowych ust całujących jego poliki, widoku rumianych policzków i zapachu kobiety jego życia. Wiedział, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale... Ale Ludmiła była niezwykła, dla niej warto było ryzykować utonięciem. Była tą gwiazdą, która musi zniknąć. Błyśnie, zgaśnie, pozostawi ślad w sercu, który będzie błyszczał i raził oczy. Nikt o niej nie zapomni, a na pewno nie on.
Co może zrobić, gdy zrobił już bardzo dużo? Pozostał czas. Kilka łez, tylko w nocy, gdy czarne zasłony zakryją jego twarz, gdy nikt już nie będzie patrzył na jego ból i cierpienie.
Trzeba pogodzić się z losem.
Przecież jesteśmy tylko ludźmi.
Znajdź światło w pięknym morzu.
- Mieć tyle szczęścia, tyle szczęścia! - jej krzyki na pewno podobały się przechodniom. Może z wyjątkiem tego jednego, który patrzył na nią tak, jakby chciał ją zabić. To nie było fajne.
Ale fajne było to, że ktoś wreszcie ją rozumiał, że znalazł się ktoś taki, kto ją po prostu kochał. Tak ją! Tą dziewczynę, tą zwykłą dziewczynę. Dla niego była idealna, najlepsza i najukochańsza. Ostatnio powiedział, że gdy śpiewa tysiące motyli chce być razem z nią i słyszeć jej trele. Czasem żartowała, że powinien się ogarnąć, że ogląda za dużo romansów. Odpowiadał, że ją kocha i wszystkie słowa są wypowiadane nieświadomie. Cały on. To on był jej księciem, który wreszcie nadszedł Długo czekała, za długo.
- Naty! - krzyk Diego obudził ją z błogich myśli, rozpływających jej słodziutkie serca.
Fernandez niczym morderca najpiękniejszego. Nie do wytrzymania z tym chłopakiem.
- Z czym ty sobie, drogie dziecko, znów nie potrafisz poradzić? - zapytała, unosząc brwi w zaciekawieniu.
Zaczął ją przedrzeźniać. Być dorosłym i nie umieć zachować taktu. Dziewczyno, która będzie jego wybrankom, pojaw się! Rozejrzała się wokoło. Chyba się nie udało. Trudno, spróbuje za tydzień.
- Nic, ale chciałem spytać, czy wiesz, co z Federiciem.
Natalia od razu spoważniała. Jeśli chodziło o ich wspólnego przyjaciela, sytuacja była w stanie krytycznym. Byli tego świadomi. Nie umieli znaleźć na to rady. Pozostawał czas, ale musieli czekać bardzo długo. Natomiast Ludmiła nie widziała świata poza Leonem. Hiszpanka próbowała sobie wyobrazić, co by było, gdyby była na jego miejscu. Maxi w objęciach jakiejś dziewuchy lub co gorsza Violki. Potrząsnęła głową, plącząc swoje czarne, nieposkromione loki. Okropność.
Nie dziwiła się, że Federico już się poddał. Musiała przyznać, że trudno jej było patrzeć na niego i widzieć w jego oczach cierpienie. Ludmiła nigdy nie patrzyła w jego oczy. Znała ich czekoladowy kolor, miała pojęcie, że gdy na nie spojrzy zakocha się... Bez odwrotu.
Próbowała zrozumieć swoją przyjaciółkę. Nie umiała.
- Ludmiła musi zrozumieć Innego wyjścia nie ma.
Diego przytaknął. Razem odeszli w stronę Studia. Nie mówili nic. Znali powagę sytuacji.
- Idź mi stąd, niewyżyty orangutanie! - Francesca używała dziwnych epitetów, Marco musiał to przyznać.
- Nawet nie zdążyłem do ciebie podejść! - wykrzyknął, rozkładając ręce.
Przedrzeźniając go, odparła:
- Ale te tanie perfumy czuję już od wyjścia z domu.
Ten temperament... Jeszcze bardziej go kręcił, czuł tą adrenalinę, gdy na nią patrzył. Po raz pierwszy nie był świadomy tego, co może się stać. W jednej chwili potrafiła go mocno uderzyć, a w drugiej mocno przytulić (to się jeszcze nie zdarzyło, ale Marco pominął ten fakt). Tak czy siak, leciała na niego. I to jak!
- Oj, kochanie - zrównał się z nią krokiem.
- Nie mów tak do mnie. Fuj!
- A skarbie, kotku, kwiatuszku, słońce?
- Po stokroć razy fuj!
- Czyli mogę?
- Boże, daj mi siłę.
- Boże, daj mi Francescę.
- Ja ci zaraz dam Francescę!
- Boże, jednak nie dawaj, sama chce mi siebie dać.
Denerwował ją. Miała ochotę wyjść z siebie, uderzyć go czymś ciężkim. Byłoby wyśmienicie, gdyby z nieba zleciało kowadło jak w tych kreskówkach. Swoją drogą, mówiła już, jak go nienawidzi? Marco Tavelli to jakiś debil, który powinien okryć się hańbą i wyjechać z Buenos Aires. Robi wstyd prawym obywatelom takim jak ona. Ale Panie Boże, dlaczego? Zawsze byłam grzeczna, chodziłam do kościoła, pomagałam bliźnim, a tutaj takie coś! Po tylu latach wspólnej współpracy, zostawiasz mnie na lodzie. Była wściekła, zapomniała o swoim towarzyszu i skupiła się na swoich myślach.
Tak naprawdę kochała jego perfumy, to, że się nią interesuje, że patrzy na nią z zainteresowaniem. Wiedziała, że nie umie jej rozgryźć. Wiele chłopaków już próbowało, a on na pewno nie da sobie rady. Jej podświadomość chciała, by jednak on był tym kimś. Ale czy to pewne? Nie.
On też o niej myślał. Oszalał. Wszystko przypominało mu o niej. Raz literki w płatkach ułożyły się w jej imię. W radiu zaczęli chwalić dziewczyny, które mają silny charakter. Natychmiast przypomniał sobie o niej. Kupił mamie konwalie, by tylko je wąchać, bo właśnie te kwiaty kochała Francesca. Wiedział o niej wszystko. To było dziwne, a jednocześnie tak ważne dla niego.
- Muszę już iść. Buzi na pożegnanie - uśmiechnął się cwaniacko, wiedząc, co odpowie.
- Ja ci dam buzi!
- No daj, daj!
Wszystko działo się bardzo szybko. Kwiaty kwitły, było upalnie, a jej serce wciąż pozostawało zimne. To normalne. Wcale nie było jej zimno. Było idealnie. Mogła patrzeć na tych ludzi i straszyć ich. Skradać się, przenikać, wiedzieć wszystko. Była niewidzialna, zachowywała się jak kot. Mogła powiedzieć, że jest genialna. Ba! Mówiła to na każdym kroku. Nie chciała tracić czasu, choć musiała. Robiła wiele rzeczy, ale kusiło ją by zacząć od Federico. Nieświadomego, to idealny kąsek. Ale wiedziała, że nie może. Jeszcze nie teraz. Panienka Ferro już go jednak ostrzegła. Trudno. I tak zburzy mur. Robiła już to wiele razy, więc da radę i teraz. To proste jak zrobienie genialnego makijażu.
Verdas czekał na blondynę. Był smutny, choć się uśmiechał. Głupi ludzie. Dlaczego nie okazują swoich emocji? Ileż ona musiała ścierpieć szczerząc się przez cały rok do nauczycieli i komponować piosenki o tym, że świat jest piękny bla, bla, bla... Boże. Jak sobie przypomni te wszystkie chwile i tych nie dorastających jej do pięt bandy kretynów, krew ją zalewa.
Ale teraz zaczyna się coś nowego.
Będzie idealnie.
Taki se rozdział 8. Dziwny taki. W tym tygodniu powinny pojawić się nawet dwa.
Sorry za nagłówek. Xenix miała wolne i się rozkokosiła tak, że zrobiła sobie new decoration na blog.
Hmmm... 17... Taaaaaaaaaaak, 17.
X.
Znajdź światło w pięknym morzu.
~ Rihanna - Diamonds ~
- Mieć tyle szczęścia, tyle szczęścia! - jej krzyki na pewno podobały się przechodniom. Może z wyjątkiem tego jednego, który patrzył na nią tak, jakby chciał ją zabić. To nie było fajne.
Ale fajne było to, że ktoś wreszcie ją rozumiał, że znalazł się ktoś taki, kto ją po prostu kochał. Tak ją! Tą dziewczynę, tą zwykłą dziewczynę. Dla niego była idealna, najlepsza i najukochańsza. Ostatnio powiedział, że gdy śpiewa tysiące motyli chce być razem z nią i słyszeć jej trele. Czasem żartowała, że powinien się ogarnąć, że ogląda za dużo romansów. Odpowiadał, że ją kocha i wszystkie słowa są wypowiadane nieświadomie. Cały on. To on był jej księciem, który wreszcie nadszedł Długo czekała, za długo.
- Naty! - krzyk Diego obudził ją z błogich myśli, rozpływających jej słodziutkie serca.
Fernandez niczym morderca najpiękniejszego. Nie do wytrzymania z tym chłopakiem.
- Z czym ty sobie, drogie dziecko, znów nie potrafisz poradzić? - zapytała, unosząc brwi w zaciekawieniu.
Zaczął ją przedrzeźniać. Być dorosłym i nie umieć zachować taktu. Dziewczyno, która będzie jego wybrankom, pojaw się! Rozejrzała się wokoło. Chyba się nie udało. Trudno, spróbuje za tydzień.
- Nic, ale chciałem spytać, czy wiesz, co z Federiciem.
Natalia od razu spoważniała. Jeśli chodziło o ich wspólnego przyjaciela, sytuacja była w stanie krytycznym. Byli tego świadomi. Nie umieli znaleźć na to rady. Pozostawał czas, ale musieli czekać bardzo długo. Natomiast Ludmiła nie widziała świata poza Leonem. Hiszpanka próbowała sobie wyobrazić, co by było, gdyby była na jego miejscu. Maxi w objęciach jakiejś dziewuchy lub co gorsza Violki. Potrząsnęła głową, plącząc swoje czarne, nieposkromione loki. Okropność.
Nie dziwiła się, że Federico już się poddał. Musiała przyznać, że trudno jej było patrzeć na niego i widzieć w jego oczach cierpienie. Ludmiła nigdy nie patrzyła w jego oczy. Znała ich czekoladowy kolor, miała pojęcie, że gdy na nie spojrzy zakocha się... Bez odwrotu.
Próbowała zrozumieć swoją przyjaciółkę. Nie umiała.
- Ludmiła musi zrozumieć Innego wyjścia nie ma.
Diego przytaknął. Razem odeszli w stronę Studia. Nie mówili nic. Znali powagę sytuacji.
Więc obudź mnie, gdy to wszystko się skończy.
~ Avicii - Wake Me Up ~
- Nawet nie zdążyłem do ciebie podejść! - wykrzyknął, rozkładając ręce.
Przedrzeźniając go, odparła:
- Ale te tanie perfumy czuję już od wyjścia z domu.
Ten temperament... Jeszcze bardziej go kręcił, czuł tą adrenalinę, gdy na nią patrzył. Po raz pierwszy nie był świadomy tego, co może się stać. W jednej chwili potrafiła go mocno uderzyć, a w drugiej mocno przytulić (to się jeszcze nie zdarzyło, ale Marco pominął ten fakt). Tak czy siak, leciała na niego. I to jak!
- Oj, kochanie - zrównał się z nią krokiem.
- Nie mów tak do mnie. Fuj!
- A skarbie, kotku, kwiatuszku, słońce?
- Po stokroć razy fuj!
- Czyli mogę?
- Boże, daj mi siłę.
- Boże, daj mi Francescę.
- Ja ci zaraz dam Francescę!
- Boże, jednak nie dawaj, sama chce mi siebie dać.
Denerwował ją. Miała ochotę wyjść z siebie, uderzyć go czymś ciężkim. Byłoby wyśmienicie, gdyby z nieba zleciało kowadło jak w tych kreskówkach. Swoją drogą, mówiła już, jak go nienawidzi? Marco Tavelli to jakiś debil, który powinien okryć się hańbą i wyjechać z Buenos Aires. Robi wstyd prawym obywatelom takim jak ona. Ale Panie Boże, dlaczego? Zawsze byłam grzeczna, chodziłam do kościoła, pomagałam bliźnim, a tutaj takie coś! Po tylu latach wspólnej współpracy, zostawiasz mnie na lodzie. Była wściekła, zapomniała o swoim towarzyszu i skupiła się na swoich myślach.
Tak naprawdę kochała jego perfumy, to, że się nią interesuje, że patrzy na nią z zainteresowaniem. Wiedziała, że nie umie jej rozgryźć. Wiele chłopaków już próbowało, a on na pewno nie da sobie rady. Jej podświadomość chciała, by jednak on był tym kimś. Ale czy to pewne? Nie.
On też o niej myślał. Oszalał. Wszystko przypominało mu o niej. Raz literki w płatkach ułożyły się w jej imię. W radiu zaczęli chwalić dziewczyny, które mają silny charakter. Natychmiast przypomniał sobie o niej. Kupił mamie konwalie, by tylko je wąchać, bo właśnie te kwiaty kochała Francesca. Wiedział o niej wszystko. To było dziwne, a jednocześnie tak ważne dla niego.
- Muszę już iść. Buzi na pożegnanie - uśmiechnął się cwaniacko, wiedząc, co odpowie.
- Ja ci dam buzi!
- No daj, daj!
Po prostu daj mi powód.
~ Pink ft. Nate Ruess - Just Give Me A Reason ~
Verdas czekał na blondynę. Był smutny, choć się uśmiechał. Głupi ludzie. Dlaczego nie okazują swoich emocji? Ileż ona musiała ścierpieć szczerząc się przez cały rok do nauczycieli i komponować piosenki o tym, że świat jest piękny bla, bla, bla... Boże. Jak sobie przypomni te wszystkie chwile i tych nie dorastających jej do pięt bandy kretynów, krew ją zalewa.
Ale teraz zaczyna się coś nowego.
Będzie idealnie.
Taki se rozdział 8. Dziwny taki. W tym tygodniu powinny pojawić się nawet dwa.
Sorry za nagłówek. Xenix miała wolne i się rozkokosiła tak, że zrobiła sobie new decoration na blog.
Hmmm... 17... Taaaaaaaaaaak, 17.
X.
Xeniu,
OdpowiedzUsuńWiesz, że ten rozdział jest niesamowity, prawda?
Każde najmniejsze uczucie, albo najdrobniejszy szczegół są opisane tak dokładnie. Gdybym weszła na minutę do pokoju albo przeczytała jego opis w Twym wykonaniu, o wiele więcej zauważyłabym czytając.
Rozmyślenia bohaterów, ich wahania, problemy... wszystko takie fenomenalne, Xeniu <3
Wiesz, że dzięki Tobie pokochałam Marcescę. Dziękuję, że mogę przeczytać ją w tak wspaniałym, przemyślanym wydaniu.
Kurcze, Xeniu, podziwiam Cię na maxa!
Milion buziaków
Hania
Nie wiem co napisać. Może dziękuję? <3
OdpowiedzUsuńNa początku bardzo Cię przepraszam, że ostatnio nie komentowałam, ale mogę z nożem przy gardle przysiąć, że na bierząco wszystko czytałam :D
OdpowiedzUsuńFenomenalny rozdział O_O Awwwwwww ;*
Kocham Diego i Naty w Twoim opowiadaniu ! :D
Federico ? Krzywdzisz mojego kochanego Federico :D
A tak poważnie to miałam łzy w oczach, gdy czytałam fragment o nim ...
Moja zdolniacha !!! :D
Czekam na następny ;)
Cuuuudo <33333
OdpowiedzUsuńAle ty o tym, Xenia xD
Dobra.
Najbardziej, to się mi chyba podobał taki jeden fragment...
" - Boże, daj mi siłę.
- Boże, daj mi Francescę.
- Ja ci zaraz dam Francescę!
- Boże, jednak nie dawaj, sama chce mi siebie dać. "
Nie wyrabiałam :P
Ogólnie, rozdział był mega :)
Castillo, ogarnij się, nooo! Zostaw w spokoju Ludmiłkę i Fedusia, noo!
Okey, to tyle :)
Czekam na kolejny :D
A nagłówek cudowny <3333333
Xenia !
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny zauroczyłaś mnie swoim rozdziałem.
Czytałam go wczoraj i czytałam go dzisiaj.
Ciągle nie mogę się zebrać w sobie.
Leżałam, rozmyślając o nim. Zakończenie wspaniałego rozdziału, kolejne pytania i jeszcze głębsze myśli.
Całuję cię mocno.
MARCELA *.*
Rozdział cudowny.
OdpowiedzUsuńPrzeproszę w tym miejscu, że nie skomentowałam Twojego poprzedniego rozdziału. Teraz egzaminy się skończyły i mogę nadrobić wszystkie zaległości, jeśli o czytanie blogów :)
Nawet nie wiem co mam napisać. Że rozdział jest cudowny, już napisałam. Coś jeszcze? Chyba tak. Sama nie umiałabym czegoś takiego napisać. Skłonić do refleksji i rozśmieszyć zarazem. Masz prawdziwy talent i nigdy w to nie wątp <3
Pozdrawiam serdecznie :*
genialny <33
OdpowiedzUsuńwszystko co tu opisałaś - boskie <33
nie wiem co jeszcze napisać, oprócz tego, że czekam na next ;***
Kochana ja już nic nie powiem. Po prostu brak słów. Dziewczyny nade mną już wszystko powiedziały. A i jeszcze informacja...
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LBA na moim blogu todo-es-posible-jortini.com
Całuski,
Patrycja Verdas ;***
Świetnie piszesz, uwielbiam czytać Twoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuńMam tylko dwa zastrzeżenia: "jego wybrankĄ" nie "wybrankom". I obrót o 360 stopni to pełen obrót, więc sytuacja się po nim nie zmienia.
Tak poza tym - cudo!
Xenia oczywiście, matematyk super.
UsuńPrzesyłam pozdrowienia znad zeszytu, niech żyją kolokwia z matmy. I sesja! <3
Usuńhahahah trzymam kciuki! :*
UsuńXenia moja moja noo mojaa ! ^ ^
OdpowiedzUsuńOd przeczytania rozdziału minęły już ponad 3 godziny, a ja wciąż leję z Marcescy XD Boże no, są idealni. Też tak chcę! Że też ten głupi Leon tylko krowy umie doić. Na co mi taki chłopak, hmm?
Wybacz, że dopiero teraz komentuję, ale widzisz, u mnie w domu jest wielkie last krismas niebo ziemi niebu ziemia i zagoniono mnie do kuchni. Konkretniej do ziemniaków (nie wiem co mają wspólnego ze świętami, nie założę ich na choinkę). I wiesz co? Toż to szatańskie warzywa są.
Aj, Natka, tyle radości. Aż promienieję całą to miłością. Uwielbiam takie pozytywne osoby, bardzo się cieszę, że wreszcie odnalazła prawdziwe szczęście (tymczasem u mnie ciągle cierpi, chyba jestem niedobra).
Smutny wątek, bo cokolwiek by się nie stało, to ktoś ucierpi. Życie, no cóż.
Ludmiła oszukuję własne uczucia, Leon kocha dziewczynę, która już dawno nic do niego czuję, a Federico niedługo będzie musiał zgłosić się na terapię (już widzę tłum szalonych doktorzyn). Pomogłabym mu, ale krowy, rozumiesz.
Przed miłością nie można uciec. Zawsze, w końcu cię dopadnie. Czasami może trwać to bardzo długo, ale spokojnie, spotkają się po latach w domu starców i będzie tak romantycznie, że aż wstawię serduszko <3
Co 17? Że do końca rozdziałów, czy o coś innego? Ja nic nie wiem, nie jestem mądra, mam do tego prawo.
Xenia, ty masz to pisać, niedobra ty, pisać cały czas. Jak umrę, możesz przestać. Ale wiedz, że zaraz spotkamy się w niebie i ujrzysz Ruggiego ze skrzydłami. Wgl umiesz grać na harfie?
Tyryryryry/
A, i chciałam jeszcze dodać, żebyś nie bluźniła mi w komentarzach, bo to moje marne coś, nie równa się z twoim arcydziełem. No. Ser mejor sejor.
Jesteś mega mega mega zdolna i masz taaaaaaki wielki talent. Wszyscy cię kochają, ja też, taka ze mnie fajna fanka. Dałabym ci krowę w nagrodę za to wspaniałe pisanie.
Bo jesteś świetna i nie da się cię nie kochać <3
Xeniu, ten rodział jest przepiękny. Wszystko co napiszesz zawsze takie jest, było i będzie.
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńAle daj Fedemiłę :** Błagam :(
MARCESCA XDDD <33333
OdpowiedzUsuńCzemu ja z tego ryję??
Oczywiście ja, mądra, teraz komentuję. heheheszky
CO?! Jak to tylko 17 rozdziałów do końca?! Nacia, żartujesz sobie.
Dobra, lecę skomentować resztę, bo narobiłam sobie zaległości.
C. xx