niedziela, 22 grudnia 2013

Temporada 1 Capitulo 9: ,,Cambio"


 
Dla Madzi, bo jest, gdy jej nie ma.
     
     Boże, co ja robię.
     Poddała się mu i to ją zgubi. Była tego pewna. Nie powinna, a i tak to robi. Dlaczego chce zginąć w jego ramionach? Może nie chce, by ktoś znów ją zranił. Było już tyle szans, by była szczęśliwa, a ktoś zawsze je zaprzepaszczał. Mieli być zawsze razem. Nikt nie mógł ich rozdzielić, byli za silni, a jednak... To nie była jej wina, sam przyznał to przy ich ostatnim spotkaniu. Pamiętała jak przez mgłę to, co już dawno straciła. Mogli być razem, mogli żyć w swoich ramionach, łączyć się w pocałunkach, w zwykłych czynach. 
    A teraz?
    Teraz idzie z Marco na randkę. Nie, to nie jest randka. Spotkanie przyjaciół. Nieidealnie, ale już lepiej. Tak pozostanie, niech sobie nie wyobraża, że Francescę można tak łatwo omamić. Właściwie już to zrobił, ale zgrabnie unikała tego tematu w swoich myślach. Za bardzo ją bolało to, co się stało ostatniego lata. 
    Młody Meksykanin szczęśliwy, prowadził ją przez łąkę, z zasłoniętymi oczami, szła razem z nim. Nie ufała mu, nie mogła, nie chciała. Wierzyła tylko w siebie i swoje możliwości, plany, marzenia. Zostawała sama z tym wszystkim i każdy mógł się z niej śmiać. Prychnęła w duchu. Jakby nie było, Tavelli'emu się udało, dopiął swego. Tylko czy na długo? To nie są żarty, chce miłości.
    - Gdzie mnie prowadzisz? - zapytała z nutką radości, ciekawości, może i gdzieś w głębi krył się smutek.
     - Cieszę się, że nie nazywasz mnie już kretynem - uśmiechnął się i ,,przez przypadek" dotknął ustami czubka jej głowy.
    Uśmiechnęła się. Wiedziała, że się stara, próbuje walczyć. Po tylu nieudanych pomysłach, wciąż jest przy niej. To robiło się coraz bardziej interesujące, szczególnie dla niej. 
     - Minęło trochę czasu - uśmiechnęła się. - Pół miesiąca. Kiedy się poznaliśmy...
     - Pierwszego grudnia. Słońce wtedy bardzo mocno świeciło, nieba nie zasłaniała ani jedna chmurka, a na twojej twarzy tak, jak dzisiaj były te piękne rumieńce - przerwał jej, mówiąc jednym tchem. 
     Odsłonił jej oczy, mogła na niego spojrzeć. Nie unikał jej wzroku, jak inni. Lśnił, ona zresztą też. Pozostawała jedyna w swoim rodzaju. Nie było nikogo poza nią. Wiedział dużo, jednocześnie nie wiedząc o niej nic. 
     I może to ta chwila, by otworzyć swoje serce - pomyśleli oboje.

Będę cię kochać bezwarunkowo.
Teraz już nie ma obaw.
~ Katy Perry - Unconditionally ~

    Wpatrywała się z zachwytem w żółty świstek papieru, na którym widniały nazwiska osób, które dostały się do finału reality. Właściwie dwóch osób, które, przyznała, powinny wygrać. Albo ona, albo on. To było wspaniałe, cieszyła się, że będzie walczyć razem z nim. Tworzyli wybuchowy duet. Dobrze, że pozbyła się tych, którzy nawet nie dorastali jej do pięt. Federico był najlepszy. Postawił jej się, śpiewa jak młody bóg. Przecież ma na niego plan, więc sprytnie może się do niego zbliżyć pod pretekstem zwykłego występu. Musi mu pokazać, że chce się zmienić. To zawsze działa. Wtedy już nie będzie odwrotu. Wpadnie w pułapkę, zostanie sam z nią, nie uwolni się. Przecież nie chce źle, ucieknie od myśli o Ferro. To będzie jak długotrwałe znieczulenie. Czy zapomni o niej? Dopilnuje tego.
    O wilku mowa. Pasquarelli szedł wolno, było widać, że jest przygnębiony. Pora grać. Kurtyna w górę. Violetta zdążyła ostatni raz się uśmiechnąć i przybrać smutny wyraz twarzy. Wiedziała, że na nią patrzy. Czuła jego wzrok na swoich lśniących włosach, które wydawały się zwisać bezwładnie przez pochyloną do dołu głowę. Grę aktorską opanowała do perfekcji. Było jej to potrzebne do rozwijania swoich zainteresowań, jak i knucia intryg takich, jak ta.
    Tymczasem w głowie Federica działy się różne, dziwne zjawiska. Bił się z myślami. Chciał ją pocieszyć, bo wiedział, że nie tryska radością, a jednocześnie nie chciał tego. Była zła, obiecał Ludmile, że się do niej nie zbliży. Tylko, że ona potrzebuje pomocy - pomyślał. Każdy człowiek ma uczucia, ona też na pewno je ma! Ostatni argument przebił wszystkie, więc w końcu podszedł do niej i zapytał:
    - Coś się stało?
    Podniosła głowę i spojrzała na niego smutnymi oczami. Wyglądała jak zbity piesek lub dziecko, które zostało skarcone przez tatę.
    - Na tej kartce są wyniki reality - wskazała głową na tablicę z informacjami. - Boję się na nią spojrzeć. Nikt mnie nie lubi. Dziwię się, że zaszłam już tak daleko. 
    - Nie dziwię się, że cię nie tolerują - powiedział szczerze Federico, spoglądając na papier. - Dostałaś się. 
    Jakby nie słysząc pierwszej części wypowiedzi, rzuciła mu się na ramiona. Świetnie udawała, że jest zachwycona, że się cieszy. Tymczasem to nie robiło na niej wrażenia. Później już sama podbiegła do tablicy i wykrzyknęła, że on też się dostał. Nie dowierzał, ale w końcu zaczął się cieszyć razem z nią. Grała idealnie. Nie interesowało go nawet, skąd w niej taka zmiana. 
    - Powinniśmy wygrać oboje - powiedział, zanim zdążył ugryźć się w język.
    Uśmiechnęła się promiennie i znów zarzuciła mu ręce na szyję, patrząc mu głęboko w oczy. Pierwszy etap został zaliczony na ocenę celującą.

Kobieta nigdy nie wie, czego chce,
ale nie spocznie, dopóki celu nie osiągnie.
~ Jean-Paul Sartre ~

    Pamiętała jak starała się, by wyjść ze szczęśliwej ósemki i trafić do półfinału. Udało się. Przepełniona euforią wstawała każdego dnia, by zobaczyć piękny świat. Wszystko nabierało kolorów, bo spełniała się w tym, co robiła. Czuła się, jakby tysiące niewidzialnych piórek łaskotało ją po całym ciele. Było bardzo miło, choć czasem zastanawiała się, dlaczego to działo się po ten czas i nie prysło jak mydlana bańka. Pozostawała jedyna obawa i to ją martwiło najbardziej. Teraz już nie musi. Rzeczywiście. Szybko obudziła się z błogiego snu. Z jej głowy spadła korona, a ona jakoś nie mogła się z tym pogodzić, choć była pewna, że to zaraz się skończy, że nie będzie wtedy po czym rozpaczać. Ale jest.
    - Camila?
    Odwróciła głowę w stronę tajemniczego głosu. Uśmiechnęła się do chłopaka i poklepała miejsce obok siebie, by usiadł. Lubiła go, choć czasem zupełnie nie rozumiała. Chyba teraz przyszedł czas, by zobaczyć kim jest naprawdę Andres Calixto.
    - Widzę, że jesteś smutna - schyliła głowę, więc zgarbił się, by zobaczyć jej oczy ukryte pod kasztanowymi włosami. 
    - Wydaję ci się - mruknęła i spojrzała w inną stronę.
    - Chyba nie - zaśmiał się. - Spójrz na mnie.
    - Po co?
    To pytanie zupełnie nie pasowało do jego układanki. Kierowało nim jakieś dziwne uczucie, które namawiało go do poznania wnętrza Cami. Czasem wydawała się taka samotna. Francesca nie zawsze miała choć chwilę na przyjaciółkę, bo zapominała o całym bożym świecie. Nie dziwił jej się. Andres też chciałby nie pamiętać stąd niczego. Zatracić się w samym sobie.
    - Po prostu nie dostałam się do tego półfinału w tamtym tygodniu - skusiła się powiedzieć. - Chyba za bardzo w to wierzyłam.
    Spojrzał na nią z uwagą. Oczy już się zamgliły, jakby miała zaraz zacząć płakać. Co miał robić? 
    - Zaśpiewaj mi coś - uśmiechnął się.
   - Nieee - przeciągnęła.
   Gdy spojrzał na nią niemal zły, wstała i zaczęła śpiewać. Jej głos niósł się przez cały park, może i dalej. Niebo rozchmurzyło się, uwalniając złociste słońce, które musnęło promieniami jej bladą twarz. 
   Wszystko zaczęło rozkwitać tak, jak przyjaźń owej dwójki.

Myślę o tobie
Każdego ranka, gdy otwieram oczy. 
~ Ross Lynch ft. Laura Marano - I think about you ~

    Nie mogła zrozumieć. Szeptała coś do siebie niewyraźnie. Nikt jej nie słyszał, nie chciał. Próbowała się uspokoić, ale nie umiała. Dlaczego tak się działo? Przecież miała już kogoś, kto miał być jej na zawsze. Znów jest za daleko odpowiedzi, nie znajdzie jej. Ominęła Natalię i Diega, którzy już chcieli coś powiedzieć. Teraz nie umiałaby wydusić z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Oddalali się od siebie, wiedziała o tym. Jednocześnie nie robiła nic, by tą sytuację zmienić. Żyła tak, jakby ich nigdy nie było. I to może właśnie oni by jej pomogli. 
    Leon stanął jak wryty, patrząc na swoją dziewczynę. Przez długi czas udawał, że nic się nie dzieje, a przecież wcale tak nie było. Robił to, ponieważ wiedział, że Ludmiła nie potrzebuje żadnej pomocy. Zawsze mówiła, że da radę sama, nikogo nie potrzebuję. Jej ambicja miała na celu podbudowaniu swojej zburzonej wartości. 
   - Nie mogę na to patrzeć - szepnął i złapał ją za nadgarstek.
   Oboje gnali przed siebie przez zatłoczony chodnik, uważając na ludzi, którzy co jakiś czas trącali ich ramionami. Leon próbował wierzyć, że nic się nie dzieje, natomiast Ludmiła wciąż z całej siły próbowała zrozumieć, co nią kieruje w tak podły sposób. Nie udawało się, nie mogła znaleźć klucza. Chciała krzyczeć, upaść na kolana, płakać tak, jak jeszcze nigdy żaden człowiek. Ból fizyczny nie równałby się nigdy z tym, który przeżywała teraz w swojej głowie. Nigdy nie cierpiała tak mocno.
    - Powiedz mi, co się dzieje. Teraz.
   Leon coś do niej mówił wyraźnie zdenerwowany. Próbowała zlokalizować, gdzie teraz się znajduje. Nie mogła tego ustalić. Oczy zaszklone od łez odmawiały posłuszeństwa. Była z osobą, którą miała kochać, a tymczasem on nie dawał jej takiej obrony, tej miłości, której łaknęła. Gdzie była? Nie ma, nie ma niczego.
   - Ludmiła, Ludmiła, mów - paniczny szept Leona poniósł się w jej głowie jak dźwięk gongu.
   Miała nadzieję, że to nigdy nie nastąpi. Nie miała już nigdy usłyszeć tego pytania. Dlaczego? Co zrobiła nie tak, że się nie udało? Przecież była przy nim... Próbowała dać mu jak najwięcej nawet coś poza granicą miłości. Znów zawiodła samą siebie. Gdzie to szczęście?
    A jednak. Usłyszała bardzo wyraźnie jego słowa pełne bólu. Szloch w jego głosie był nieznośny, udowadniał jej, jak bardzo go zraniła swoją zwykłą potrzebą.
    - Ludmiła, czy ty mnie kiedykolwiek kochałaś?
   Pustka w sercu.

Jest tak samo, może tylko trochę smutno
I nie mówisz ,,dobranoc", i nie mogę przez to usnąć.
~ HuczuHucz - Gdyby nie to ~

    - Myślę, że nie jesteś taka, jak mówią inni - tak, Federico, o to chodzi. - Masz swoje uczucia, w  głębi serca jesteś niezwykła.
    Nudziło ją, że wciąż tak mówił, ale to część planu. Niedługo omami go i zniknie. Chce tylko pokazać Ludmile, co to znaczy cierpienie, chce wyssać z niej wszystkie siły, które jej pozostały. Wtedy zostawi Włocha i odejdzie, a on już nie będzie miał odwrotu, będzie ją kochać.
    - Jesteś pierwszą osobą, która to zauważyła - udawała, że prawie płacze.
    Uśmiechnął się. To było banalne, za proste jak na nią. Chłopaka zgubi to, że jest zbyt łatwowierny. W jeden dzień potrafiła go przekonać do swojej osoby. Violetta myślała, że tylko Ferro jest taka ,,niezwykła". A jednak to problem Włocha. Tylko szkoda, że wciąż tak nawija o wszystkim, co go otacza.
    - Ale mam dla ciebie propozycję, Fede - uśmiechnęła się słodko.
    Spojrzał na nią zaciekawiony, miała go w garści.
    - Rzeczywiście, oboje powinniśmy być zwycięzcami - zainteresował się jeszcze bardziej. - Jeśli wygrasz, a na pewno tak będzie, możemy wyjechać razem, tylko, jeśli pozwolisz. Będę ci pomagała, nie pozwolę, byś cierpiał.
    Gdy to usłyszał, zacisnął usta tak, że zrobiły się sine. A jednak.
    - Nie zmieniłaś się - powiedział, odwracając się.
    Była zdziwiona tym obrotem sprawy. Pognała więc za nim, próbując dotrzymać mu tępa na swoich koturnach. Nie udawało się, ale męczyła go dalej, krzyczała, mocno gestykulowała, by udowodnić mu jak najlepiej, że wcale nie kłamie. Nie mógł w to uwierzyć.
    - Nie o to chodzi, Federico - stanął, gdy minęli czwartą przecznicę. - Po prostu chcę cię uratować.
    Te słowa odbiły się echem w jego głowie. Może za bardzo pragnął, by wreszcie ktoś go zrozumiał. Ludmiła nawet nie próbowała domyślić się, o co może chodzić. Dlaczego nie widziała, że są dla siebie przeznaczeni? Od pierwszego spotkania... Gdy zobaczył jej zapłakane, brązowe oczy, ból na twarzy. Nic się z tym nie równało i nigdy nie będzie.
    A może jednak?

Wiecie co?
Wkurza mnie, że ludzie tak szybko się poddają i są niecierpliwi. Tak jak się czasem zastanawiam w bezsenną noc (bezsenne noce są głupie) to mnie aż ciary przechodzą. Moje postanowienie noworoczne? Nigdy się nie poddawać. Jesteśmy tylko ludźmi, nie znajdziemy czasu na problemy całego świata. Przez niecierpliwość tracimy wszystko!
Rozdział nieidealny, ale za 2-3 posty (które chyba pojawią się nawet w tym tygodniu) będziecie się cieszyć. 
Titanic super sprawa. Wrzuca Serce Oceanu (PLUM!)

Dodana została nowa zakładka ,,cytaty".

Ktoś mnie chyba musi przytulić.

szesnaście/sixteen/sechzehn/dieciséis

Xenia, wasze kochanie. 

10 komentarzy:

  1. Xeniu,
    Zacznę może od tego, że bardzo zaskoczyłaś mnie tym, że już dodałaś nowy rozdział.
    Pozwolę sobie porównać sztuke do wina. Dobre wino potrzebuje czasu. Dobre opowiadanie także. Ale wyjątek potwierdza regułę. Tak niesamowity rozdział napisałaś w tak błyskawicznym tempie. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale składam wyrazy szacunku.
    Podczas czytania zdałam sobie sprawę, że czarne tło wcale nie jest smutne. To co piszesz rozświetla wszystko wokół. Z obu stron powinny znajdować się skrzydła, ponieważ to co piszesz jest anielskie. To mało powiedziane! Od dziś powinnam nazywać coś tak genialnego czymś Xeniowym. I widzisz, pasuje idealnie. Jednak jakże ciężko będzie znaleźć coś tak pięknego.
    Każda para, a raczej jeszcze nie para, jest opisywana w najdrobniejszych szczególikach. I to jest Xeniu cudowne. Wiedzieć,że jest się świdomym czytelnikiem, ponieważ autor w opowiadanie wplata dokładne tłumaczenia, które ciężko zauważyć, ale istnieje. Wszystko jest dokładne, lecz dyskretne.
    Lepsze być nie może ♥
    Hania

    OdpowiedzUsuń
  2. Xenia!
    I co ja mam ci teraz napisać?
    To jedna z niewielu sytuacji, kiedy nie wiem co napisać w komentarzu pod czyimś rozdziałem, naprawdę.
    To było tak piękne, że aż zabrakło mi określeń.
    Nie istnieją słowa, które mogłyby choć w połowie oddać to, co czuję.
    Jesteś niesamowitą pisarką. Nie twierdzę tak tylko ja. Nie. Wiedzą o tym wszyscy twoi czytelnicy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma słów . Po prostu nie wiem co napisać ...
    Może tyle starczy : <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Xeniaaaaaaa <3
    Pięknie, jak zawsze no :)) Kocham Fedemiłe i to, jak ich opisujesz xD
    Kocham twojego bloga <333333
    Violka idiotka :/ Biedna Lu :(
    Czekam na kolejny rozdział <33333
    :******

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest takie wspaniałe, że woooow <3
    Biedna Lu ...
    Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu: violetta-y-leon.blogspot.com
    Gratuluję <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Xeniu!
    Askhajsnsd, Boże to jest wspaniałe!
    Powinnam walnąć ci litanię na GG jak to jesteś wspaniała i wszystko co wyjdzie spod twoich palców...Okej, chyba to kiedyś zrobie.
    Nieważne jak bardzo kraja mi się serce próbuje zrozumieć dleczego mój mózg jeszcze nie wypuchł.
    Perfection overload *.*


    OdpowiedzUsuń
  7. Twoje rozdziały są.....
    Nie da się ich opisać !
    Dziewczyno, no weź !
    Nie jestem w stanie.
    Dziękuję i przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki tobie od jakiegoś czasu uwielbiam Ludmi i jeszcze bardziej Femiłe
    Viola jest zła, ale to jest całkiem fajne :D
    Jak zawsze rozdział wspaniały ( tak wiem często to piszę )
    Już nie mogę się doczekać kolejnego ;P

    OdpowiedzUsuń
  9. Moje postanowienie noworoczne... Boże, nie wiem, chyba żeby tyle nie żreć, bo się w drzwiach nie mieszczę. A poza tym, muszę się zastanowić, nie chciałabym obiecywać sobie rzeczy, których nie będę w stanie dokonać.
    Ale co do rozdziału:
    Federico jest przystojny, kochany i wgl, ale ma jedną wadę. Jest zwyczajnie za dobry. Ufa ludziom (konkretnie jednemu, szkieletowi w różowej kiecce), którzy nie mają wobec niego dobrych zamiarów.
    Swoją drogą, świetnie wykreowałaś postać Violetty. Perfekcyjnie opisałaś jej emocje, sposób rozumowania i widać, że pozornie idiotka, potrafi nieźle namieszać. Fedzio, ty idioto.
    Marcesca jest kochana. Szczególnie Marcuś, tego to tylko tulać. Francesca jak najbardziej zasługuję na tak kochaną osobę. Myślę, że w końcu otworzą serce i wpuszczą do niego trochę miłości. Tak sami z siebie, to jest potrzebne.
    Cares jest przekochany. Taki krejzi, głupi Andrzej, potrafi okazać prawdziwą sympatię. A Camili jest taki ktoś potrzebny, ktoś kto zniesie jej humory, obdarzy wiarą w jej talent.
    Mam nadzieję, że Ludmiła wyzna Leonowi prawdę, oboje oszczędzą sobie cierpieć. Po do wzajemnie się oszukiwać? Lajf is bjutiful, trzeba gonić za szczęściem ^ ^
    Ogromnie cieszę się, że piszesz. Świetnie ci to wychodzi, tworzysz lekko, bezpośrednio i to mnie właśnie urzeka. Poza tym, świetnie wychodzi ci oddawanie osobowości postaci. Jestem pod wielkim wrażeniem, no <3
    Tak cię kocham bardzo, ooo taaak mocnoo <3

    OdpowiedzUsuń
  10. to było cudne <333
    Marcesca <33
    oj Violka, Violka nie ładnie tak Fedusia wykorzystać :C
    Leomiła :C
    Cares <3
    przyjaźń ;*
    czekam na next ;***

    OdpowiedzUsuń