sobota, 4 stycznia 2014

Temporada 2 Capitulo 2: ,,Conexión"


Dedykuję ten rozdział tym, którzy już nie czytają moich wypocin.
Chciałam tylko powiedzieć, że bardzo słusznie!
Boże, po co ja robię tą dedykację, jeżeli oni i tak tego nie przeczytają?


     - Kiedy? Jak?
     Jej usta poruszały się nawet wtedy, gdy nic nie mówiła. Po co zadawała te pytania, choć znała na nie odpowiedź? Wiedziała, że miał dzisiaj przylecieć samolotem. Teraz stał przed nią. Niebo nagle pojaśniało, jakby dając im znać, że to, co robią jest dobre. Tylko na siebie patrzą. Czy to tak wiele?
      Najwidoczniej tak.
     - Nareszcie - powiedział, jakby nie słyszał jej pytań.
     Wtedy wtulił się w nią z taką siłą, że ledwie mogła oddychać. Czuła, że to już nie jest ważne. Była z nim, czekała na to tak długo. Wreszcie mogła poczuć, że ją potrzebuje. Nie wiedziała, czy powinna zacząć płakać ze szczęścia czy skakać do góry. Nawet to nie oddałoby emocji, które jej towarzyszyły. Czuła się, jakby doznawała różnych typów szczęścia. Każdy był na swój sposób inny i wspaniały. Tak naprawdę, tylko jego zapach mącił jej w głowie. To było powodem tych omamów. 
     - Tak długo czekałam - wyszeptała.
     - A przecież minęły tylko dwa miesiące.
     Nagle zaczął się śmiać. Śmiał się tak głośno, że ludzie, którzy ich omijali patrzyli na nich z zaciekawieniem, ale również tak, jakby byli jacyś niezrównoważeni. Dwójka wariatów - myśleli. I możliwe, że tak było. Jednak wszyscy musieli przyznać, że bardzo łatwo jest oszaleć z miłości.
     - Dlaczego się śmiejesz? - Ludmiła zmarszczyła brwi.
     Odpowiedział jej krótko i bardzo szybko, od razu się uspokajając:
    - Bo chyba nie umiemy bez siebie żyć.
    Na początku zaczęła się zastanawiać, ale potem również wybuchnęła śmiechem. To było takie oczywiste, od samego początku. Po prostu byli sobie przeznaczeni i nikt nie powinien toczyć sporów o słuszność tego stwierdzenia. Gdzieś tam w niebie istnieje księga, w której Bóg zapisuje ich dzieje. Aniołowie dziwią się, że potrafią tak długo walczyć o swoją miłość. A oni w tym czasie trwają w swoich ramionach, jakby świat miał przestać istnieć, jakby wszyscy wokół zaczęliby z nich szydzić. 
     I tak bez końca. 

Mimo tylu pomyłek
I tak będę z Tobą.

     Nie wiedział, co go bardziej zdziwiło i zabolało.
     Jego powrót, czy to, że właśnie chował ją w swoich ramionach. Tak, jak kiedyś ja ją, mój cały świat. Była wszystkim dla jego duszy i serca. Nie umiał bez niej istnieć. Przynajmniej, gdy przyszło lato, nie widział ją tak często. Wiedział od Naty, że unikała ludzi, czekała na niego. 
      Federico.
      Nie, nie Leon. Nie on. Nie tym razem.
      Serce biło szybciej, gdy przypominał sobie jej słodki zapach i głos... Tak, ten potężny głos, który potrafił wznieść do nieba. Teraz kaleczył jego duszę. Leon Verdas nie był już tym chłopakiem od Voy por ti. Był bardziej dojrzalszy, rozumiał więcej. Teraz potrafił wylać swoje łzy i nie martwić się, że ktoś może go przyłapać. Czuł, że to jego powinność. Był tylko człowiekiem. Kochał, cierpiał. Czy to nie są pojęcia analogiczne? Na swój sposób podobne do siebie. Według niego, nie ma pomiędzy nimi różnicy. I to go najbardziej denerwowało. 
      Nie poznał nieskazitelnej miłości. 
      Nie wiedział, jak ona wygląda, jak się objawia, co robić, by wreszcie nadeszła. Nie wiedział nic. 
      A teraz patrzył na nich.
      I sam nie rozumiał, dlaczego się uśmiechnął. Przecież to bolało, powinien zaciskać dłonie, cierpieć. A on natomiast czuł ich szczęście. Wierzył, że to, co się stało było słuszne, bo oni mogą się radować sobą. Przecież to miało wyglądać zupełnie inaczej. Leon uniósł się gdzieś wysoko do nieba tak samo, jak oni. 
     Bardzo chciał doznać tego, co Federico i Ludmiła. W głębi duszy bardzo im zazdrościł. Miał nadzieję, że w końcu Bóg się nad nim zlituje i da to, o czym marzył. Verdas pragnął miłości nie dlatego, że jest to w modzie. Po prostu chciał czuć bliskość tej drugiej osoby. Był wtedy dowartościowany, mógł marzyć. Oddawał miłość z podwójną siłą i każdego dnia kochał coraz bardziej. Dla normalnego człowieka wydawałoby się to dziwne, ale nie dla niego. Leon był kimś innym, rodzice mówili, że niemal niezwykłym dzieckiem.
      Popatrzył na nich jeszcze raz i uśmiechnął się naprawdę szeroko.
      Wtedy odszedł z uniesioną głową jako zwycięzca, bo wygrał. To było pewne.

Nie poznam prawdy, gdy nie spróbuję. 

    Nie mogła dłużej ukrywać przed nim prawdy. Czuła się zobowiązana do wymówienia tych wszystkich słów, które codziennie ją dręczyły, przypominały o przyszłości. I to cholerne podobieństwo między nimi. Mogłaby przysiąc, że są tacy sami. Przez to cierpiała jeszcze bardziej. Przypominała sobie o bólu, który przeżyła dwa lata temu. To było jak cios mieczem prosto w serce. Nieunikniony krzyk.
     Francesca patrzyła na twarz Marco z zaciekawieniem i smutkiem. Czuła, że to ten moment, by przekazać mu swój sekret. 
      - Co się stało? 
      Uśmiechnęła się. Już zauważył, że coś jest nie tak. Jest wspaniały, byłą tego pewna. Tylko na jak długo?
     - Po prostu muszę ci coś powiedzieć, a nie wiem, jak zacząć - odpowiedziała spokojnie.
     Popatrzył na nią. Widziała, jak wstrzymuję oddech, jakby przygotowując się na coś strasznego. Rzeczywiście, to nie miało być nic dobrego, ale chyba nie aż tak by nim wstrząsnąć. Na Boga, to był Marco Tavelli, czyli chłopak, którego siła opiera się na odwadze. Teraz miał spanikować? Niemożliwe.
     - Marco... - zaczęła powoli. - Kiedyś był ktoś taki jak ty. Kochałam go tak mocno, obiecał mi bardzo dużo rzeczy. Mówił, że mnie nie opuści, bo jestem księżniczką, a ich się nie zostawia. I był długi czas. A potem nagle zniknął. Rozkochał mnie na zabój, gdy go nie było prawie nie mogłam oddychać. Nie wrócił. Po prostu odszedł. 
     Popatrzyła w jego brązowe oczy i wyszeptała:
     - Jeżeli nie jesteś pewny swoich uczuć do mnie, odejdź teraz, gdy ten płomień jeszcze się nie rozpalił. Jeszcze mogę bez ciebie oddychać, proszę. Nie zrób mi takiej krzywdy jak on. Chcę, żebyś był, ale to zależy od ciebie. 
     Sam nie wiedział, dlaczego po jego twarzy spłynęły łzy. Nie mógł wypowiedzieć ani jednego słowa i bał się, że Fran weźmie to za odpowiedź, która potwierdzi jej przekonania. A tak nie było, nie było...
     - Nigdy tak nie mów, kochanie... Nigdy.
     Osunął się na ziemię. Patrzyła na niego i wszystko rozumiała. Już wiedziała.
     - Kochasz mnie - wypowiedziała te słowa z lekkim zdziwieniem.
     - Tak - potwierdził. - Gdyby tak nie było, nie walczyłbym tak długo.

Przecież wyciągasz mnie z mroku.

    Nie biegłaby tak długo, gdyby nie to, że gonił ją cały dzisiejszy dzień. Camila była bardzo zdenerwowana. Jeszcze nigdy nie czuła, że coś jest nie tak. O co mu chodziło? Nie ma już o co walczyć. To wszystko przeminęło z wiatrem. Nie chce tego zrozumieć? Dlaczego?
     - Cami, stój!
     Gdy usłyszała ten głos, chciała pobiec jeszcze szybciej, ale postanowiła, że się zatrzyma. O co mu jeszcze chodziło? Musiał odpowiedzieć na to pytanie. Nie rozumiała jego posunięć. On wciąż się nie poddawał.
     - Czego chcesz? Ta więź między nami dawno się zerwała. Obiecaliśmy sobie, że nigdy...
     - ...już do siebie nie powrócimy. 
     Broduey był bardzo pewny swoich słów i tego obawiała się najbardziej. Miał być na zawsze, ale po drodze wyrwał się gdzieś. Wtedy postanowili, że muszą zakończyć ten związek i pozostać przyjaciółmi. To był banał, wszyscy tak robią. Oni jednak byli pewni, że nie ma już czego naprawiać. Teraz Brazylijczyk chciał się nawrócić? Nie, nie chciała do tego dopuścić.
     - Właśnie - przytaknęła. - Nie ma już nas, więc koniec tematu. Żegnam.
     Złapał ją za nadgarstek i obrócił w swoją stronę. 
     - Nie mogę przestać o tobie myśleć. 
     Usiadł na ławce i ukrył twarz w dłoniach. Czuła jego zmęczenie. Przed jej oczami pojawił się obraz zmęczonej twarzy Broduey'a. Była winna, musiała mu pomóc. Jednocześnie bała się, że ta miłość znów może się odrodzić. Nie, to było niemożliwe.
     - Słuchaj, nie chcę żebyś cierpiał, ale postanowiliśmy o tym razem. Ty przecież też mówiłeś, że to nie może się udać. Nie mogę teraz znów otworzyć swoje ramiona dla ciebie. Przykro mi. 
     Popatrzyła na niego jeszcze raz. W końcu pocałowała w policzek i odeszła.
     Czuł, że stracił wszystko. Popełnił największy błąd swojego życia uwalniając ją z objęć.

Bez twych rąk nie ma mnie.

     - Gdzie ty mnie człowieku prowadzisz? Nie rozumiem cię. Jak mogłeś wyciągnąć mnie z domu, gdy właśnie oglądałam swój ulubiony serial. Nie masz pojęcia, jaka jestem teraz wściekła. Mógłbyś przynajmniej mi dać znać, że szykujesz dla mnie jakiś super piknik, czy gdzie ty mnie zabierasz...
     - Skąd wiesz, że będzie piknik? - zawołał urażony Maxi.
     - Zamknij się! Jeszcze nie skończyłam - ciągnęła dalej Natalia. - Chciałam jeszcze przywitać się jak człowiek z Federico. No, kto jak kto, ale to mój przyjaciel w końcu. A ty mnie porywasz. Co ty sobie wyobrażasz, że co niby? Kim ty jesteś w ogóle?
      - No... twoim chłopakiem - zawahał się Maxi.
      - Ach tak... No sorry.
      Dziewczyna widocznie się zmieszała i przestała mówić. Ponte zakrył jej oczy chustką, więc nic nie widziała, co wcale jej się nie podobało. Powiedział, że to będzie niespodzianka, więc dała się skusić. Był wieczór. Jak zwykle, w Buenos Aires wciąż było ciepło. Czasem przeklinała swoją ciekawość. Musiała być poinformowana. Innego wyjścia nie było.
     - Na niebie są już gwiazdy? - zapytała.
     - Tak, ale ja widzę tylko jedną. 
     - Boże, człowieku. 
     Wbrew pozorom, zarumieniła się. Nie uszło to uwadze Maxi'emu, który popatrzył na nią z zainteresowaniem. Czasem nie mógł zrozumieć, kim tak naprawdę była. raz potrafiła wydrapać mu oczy, a kiedy indziej mocno go przytulić. Wiedział, że to wciąż ta sama Natalia. Może dlatego teraz prowadził ją w to tajemnicze miejsce.
       Gdy już dotarli odwiązał jej oczy. Dziewczyna otworzyła usta w zdumieniu. Zaczęła lokalizować wszystko. Było pięknie. Rzeczywiście, ciemne niebo przyozdabiały jasne gwiazdy. Było ich tysiące. Znajdowali się na jakiejś łące. Trawa była dość niska. Maxi zaczął rozkładać koc. Usiedli oboje, a on popatrzył na nią tak, jak jeszcze nigdy. Dlatego Naty spuściła głowę dość zakłopotana. On wtedy złapał ją za rękę i powiedział:
       - Kocham cię i nie przestanę do końca swojego życia.

Och, jejciu, jak cukierkowo. No masakra normalnie.
Co to za dedykacja? hahah nie mogę z niej. Jest śmieszna. :)
Skomentuję każdą perspektywę dobrze? Teraz postaram się tak robić pod każdym rozdziałem.
  • Fedemiła no wiadomo. :) Się kochają, szczeniaki. Niech im będzie dobrze ze sobą, są tacy super. 
  • No i Leoś. Dlaczego wygrał? A no dlatego, że po prostu zrozumiał, że dał komuś szczęście. Tym kimś była Ludmiła. Dając jej wolność, dał jej prawdziwą miłość. 
  • Fran i Marco. Chłopak dzięki niej poznaje swoją wewnętrzną wrażliwość. Dziewczyna wyznaje swój sekret, który ukrywała przed nim. 
  • Cami i Broduey... Hmmm... Tak właściwie to tutaj nie ma co tłumaczyć. Po prostu się zagubili, rozstali, a teraz kochaś chce jej jeszcze... No cóż.
  • I Naxi hahaha. Kurde, Maxi romantyk, a Naty normalnie siłacz. Jezu, kto tu nosi spodnie? 
Następny rozdział za tydzień, bo zaczyna się szkoła. ;3 I muszę kuć. XD
Ale tak ogólnie chciałam podziękować za piękne komentarze i przywitać tych, którzy zawitali w moje skromne progi.
Jolu, Agnieszko, Amando, Natalio (piękne imię swoją drogą. Natalie górą!) i Eddie. Witam na pokładzie! :)

P.S.: Aciu, racja. Komentarz bez krów, to nie komentarz. Pozdrów Leonka, mam nadzieję, że wszystkie krówki są już wydojone. 
X.

22 komentarze:

  1. Wszystko pięknie, Xenia.
    Oczywiście Naxi spodobali mi się najbardziej, ale to ja, wiec nic w tym dziwnego nie ma. ♥
    Femiła i Marcesca również piękni. ;*
    Uwielbiam cię, dziewczyno! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAA..... Naxi < 33
    Jak słodko. ; **
    Zapraszam mam nadziej, że zostawiasz po sobie ślad
    violetta-opowiadanie-natalii.blogspot.com

    Pozdrawiam.
    Tyna :**

    OdpowiedzUsuń
  3. JEJ! Ja tu wchodzę przeczytać poprzedni rozdział - specjalnie sobie zostawiłam, aby w pośpiechu nie czytać ;) A tu nexcior hehe :D
    Jeżeli chodzi o poprzedni - piękna końcówka ^_^

    A tak w sumie, bedzie króko, ehh:
    FEDEMIŁKA jest wspaniała :) Taki zaciesz mam z niej, Lu i Fede tralala...
    Marcesca jest jeszcze lepsza (to możliwe? XD) - jak Fran wyznała, ze kochała kogś kiedys tak bardzo ajjjć.
    Bramili nie ogarnę, a dokładniej Broduey'a.
    Naxi świetne, haha, dokładnie, Naty nosi spodnie, haha :P Z tymi gwiazdsami - ciagle sie śmieję, wiem, jestem durna :P

    Huhu, to ja czekam na next, a dedykacja świetna ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział! Ale to wiesz, prawda?
    Nawet nie zdążyłam skomentować pierwszego... Trudno. Oba komentarze byłyby podobne. Ale to też wiesz, prawda?
    Świetnie piszesz. To oczywiste. Prawda?
    Zaskakujące ile ty rzeczy wiesz :)
    Fedemiła <3
    Naxi <3 (Naty :D)
    Marcesca <3
    Cami <3
    Nom, tyle potrafię napisać.
    Wstyd mi, nie czytaj tego ;)
    "Jest wiele niezamierzenie okrutnych talentów, którymi świat, na chybił trafił, nas obdarza. A to, czy potrafimy skorzystać z darów, o które nigdy nie prosiliśmy, to już świata nie obchodzi."
    Cóż, niektórzy potrafią.
    Wiesz kto, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  5. OOOOOOooooooooo ....
    Jaki boski rozdział ! ^^
    Po prostu genialny. !
    Idealnie dobierasz słowa i łączysz je w idealną całość.
    Mogę czytać too bez końca <3333
    Masz wielki talent! Nie możesz go zmarnować!

    PS. Przy okazji zapraszam do siebie http://quiero-estar-donde-estas-tu.blogspot.com/
    Ja nie dorastam Ci do pięt, ale bardzo zależy mi na twojej opinii <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra, pięknie.
    "Ola, odkurzaj!" a ja czytam rozdziała u Xeni. Dobra, mama zaraz wpadnie do mnie do pokoju i mi komputer zabierze, jak się nie ogarnę.
    Godzina obiadowa a u mnie w pokoju jeszcze bajzel na kółkach. Jak zawsze zresztą.
    Odeszłam od tematu.
    Xenia, ten rozdział byłe mega, no.
    Kocham <333333 Wszyscy rozwalają mi Bromile, a ja nie wiem czemu. Dobra, rozumiem, każdy ma inny pogląd na świat :P
    Natalia ostra jest, no. Że "zamknij się" do Maxiego powiedzieć?? Nieźle, pff.
    Dobra.
    Lecę sprzątać, bo serio się zaraz zrobi niebezpiecznie.
    :******

    OdpowiedzUsuń
  7. Xenia kochana moja, no!
    Nie spodziewałam się, że w tym rozdziale będzie tyle miłości.
    Zaskakujesz mnie kobieto!
    Rozdział jak zawsze przepiękny, boski i nadzwyczajny. Teraz ci trochę posłodzę:
    - Uwielbiam twoją Fedemiłe jest taka magiczna ale brakuje mi trochę smutku, za dużo szczęścia po prostu! I tak cię kocham <3
    - Leoś jejku jak mi go szkoda normalnie, nienormalnie. Jest przeuroczy i taki dobry dla Lu. Niech odnajdzie tą swoją upragnioną miłość.
    -Marcesca - nie lubię za bardzo tej pary ale w tym rozdziale ten fragment mnie najbardziej urzekł. Marko jaki kochany coś mi się zdaje, że go polubiłam.
    - Cami, Cami jej się słowami nie da opisać. Jest wspaniała.
    - Naxi och Natalia mnie urzekła tym swoim zachowaniem i zmianą humorków. To było coś innego niż na innych blogach gdzie przeważnie jest nieśmiała. Maxi jejku jaki romantyczny, ja pierdziele lubię go bardziej .
    Ah szkoda, że zabrakło mojego Diegusia kochanego. Jakby on był było by bardziej, bardziej niż idealnie. Ahh i tak jest bardzo idealnie.
    Kochana masz taki talent, że ja pierdole ( sorry za wyrażenie :D ) !
    Tak zgadzam się Natalia to piękne imię i Natalię górą ! <3
    Kuj, kuj mądra będziesz nie bież przykładu ze starszej koleżanki, która jest głupia jak but ( chodzi tu o mnie ) .
    Tak jeszcze jakimś cytatem walnę ! :D
    "A friend is someone who knows the song in your heart, and can sing it back to you when you have forgotten the words."

    I lov U babe ,lalalala <3

    Naty

    OdpowiedzUsuń
  8. Xeniu,
    Jak to jest, że z rozdziału na rozdział Twój i tak już ogromny talent rośnie? Świetnie widać jakie postępy robisz. Naprawdę. Gniesz do przodu ani na chwilę nie ustając.
    Fedemila... wspaniale ich pokazałaś. Ich tęsknota biła tak mocno. Szczęście i miłość. Słowa, które wcześniej wydawały się tak banalne, nabrały prawdziwy sens. Dzięki Tobie :)
    Ciężko jest cieszyć się cudzym szczęściem. Leon Verdas to potrafi. To bardzo trudne, więc takie zachowanie jest naprawdę godne naśladowania. Mam nadzieję, że i on znajdzię tą jedyną ^^
    Biedna Fran... tak pokazujesz jej cierpienie po tym rozstaniu. Aż serce się kraja. To takie przykre, iż ktoś może aż tak zranić. Ale Marvo taki nie jest. Walczył zbyt długo, więc "nagroda" musi być dla niego bardzo istotna.
    Historia Cami i Brodueya jest dość ciężka. Przypomniałaś mi trochę serial: tam też Broduey starał się o względy Camili. Szkoda tylko, że zauważył to,gdy ona była szczęśliwa z kimś innym... myślę, że fo uczucie między nimi już wygasło. Ale kto wie, może Cami znów poczuje motylki w brzuchu?
    Naxi... kurcze, czemu oni u Ciebie zawsze są tacy wspaniali? Po prostu idealni i zabawni ♥
    Xeniu, kłaniam się w pas ♡
    Hania

    OdpowiedzUsuń
  9. Fedemiła, Naxi, Marcesca ♥ Jeszcze czytałam sobie to w rytmie playlisty, ah. Jak mówiłaś, 2 sezon będzie "jaśniejszy" i tak jest.
    Kuj, kuj, powodzenia ;)
    Pozdrawiam, Justyna, która jest zbyt leiwa by dawać komentarze. Wiedz, że wszystko czytam i jestem tu od początku ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Pięknnnnnnnnnnnnnny rozdział !!
    Aż mi się humor poprawił ;**
    Ty zawsze potrafisz mnie zaskoczyć . Oczywiście pozytywnie
    Jejku to było wspaniałe !
    Fedemiła : brak słów . Tyle na siebie czekali , aż w końcu się spotkali ... Weź już rymuje z tego zachwytu :D
    Leon ... Potrafił zrozumieć i zaakceptować, a rzadko, który człowiek to potrafi.
    Fran i Marco . To niezwykłe jak chłopak potrafi się zmienić przez miłość do dziewczyny. Ona wyjawił mu swój sekret, a on oddzwięczy się jej oddając swoje serce , które i tak już zdobyła
    A Broduey chyba zbyt późno zdał sobie sprawy z tego co stracił ...
    I jeszcze Naxi na koniec to już całkowicie mnie podbiłaś !! <3
    Całuję ;**

    OdpowiedzUsuń
  11. z każdym rozdziałem nie mogę się doczekać next ;***
    po prostu cudownie <333
    Naxi i Fedemiła <33
    Leon dobrze zrobiłeś *.*
    Marcesca <3
    czekam na next ;***

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam Natalko.
    Tak, tak, tak. Marta po wielu godzinach w końcu napisze coś, ale i tak nie będzie miało to najmniejszego sensu. Z góry muszę cię przeprosić za rzadkie komentowanie. W sumie nikomu nie komentuje, choć czytam. Domyślam się iż ta cudowna dedykacja była po części skierowana w moją skromną osobę. Poprawie się albo przynajmniej spróbuję. Strasznie zapracowana Marta, która dodaje swoje trudne sprawy raz na ruski rok teraz się rozpisze, bo powinna.
    Zacznę od głównych postaci. Federico i Ludmiła. Mogę ich nazywać głównymi, prawda? Ich miłość raz jest banalne prost a raz skomplikowana, występują jakieś ponure powikłania, nieciekawe sytuacje psujące całokształt ich związku. Założę się, że nikt nie chciałby przeżyć tego co oni, chociaż może nie do końca.. Ja uważam, ze ta rozłąka wyszła im na dobre. Mogli znów zatęsknić za sobą, za obrazem swojego prawdziwego życia. Spotkania zakochany po miesiącach są idealne z nadmiarem miłości. Bo jeśli jesteśmy z kim cały czas ta rutyna może zabić a w szczególności znudzić a nudne życie to stracone życie.
    Verdas na pozór twardy, nie umiejący płakać mężczyzna, pokazał się z zupełnie innej strony. Tęskni za Ludmiłą ale niestety już jej nie odzyska. Nieodwzajemniona miłość boli przecież najbardziej a Leon o tym wie. Chciałabym żeby znalazł tego kogoś kto pokaże mu, że świat jednak nie jest taki zły, że jest jeszcze o co walczyć i jet co kochać. Może to będzie znów Viola? Może ktoś inny? Kto to może wiedzieć? Tylko ty i twoja mądra głowa.
    Marco i Fran podbili moje serce w tym rozdziale najbardziej. Prawda, zawsze mówiłam, że prawda jet najlepsza. Tutaj okazała się ona wręcz zbawieniem. Dzięki niej poznali swoje prawdziwe uczucia, których nie byli pewni. Powiedzieli sobie tyle ile mogli powiedzieć. Uczucia Fran się dopiero budzą, ale.. Jak można nie kochać tej pięknej czupryny?
    Brodłejos seksiakos brazylyjos i w ogóle fajny ziom z świecącymi portkami został sam. Camila go zostawiła. Coś czuje, że będę musiała go pocieszyć, ale to później. Prawda, jeśli nie czujemy nic do drugiej osoby to nic na silę. Nie można od tak się w kimś zakochać, za pstryknięciem palca, to nierealne. A ta para dobrze o tym wie. Powinni sobie siebie odpuścić. Życie daje nam czasem szanse a my nie wiemy dokładnie jak z niej ponownie skorzystać, oni nie skorzystali. A może skorzystali tylko znów coś nie poszło? Znów przejrzeli na oczy jaka jest prawda? Smutne..
    Naxi, tutaj to normalnie się rozpłynęłam. Jak Natalia może woleć serial od tego bufona? W sumie.. też bym wolała zostać przez telewizorem, przystojniejszy. Ale powracając do romantyka Maxiego. zdziwiłam się. Chłopak naprawdę jest zakochany, nie widzi nic innego poza słodką hiszpanką.. i dobrze! Niech tylko coś zepsuje ten mosiek a go zbije i nie będzie już tak kolorowo. Ma ją traktować jak księżniczkę! Wtedy Marcia będzie szczęśliwa, heppi itp.
    Xeniu, Natalko. Na koniec powiem Ci, że troszkę, co nie co wiem o Tobie, podobnie jak ty o mnie. Miło jest czytać twoje przemyślenia i trafne metafory. A dialogi to niebo. Ja nie potrafię dialogów, więc wymyślam jakieś bezsensowne opisy mega interesującej ściany. Ach, moje beztalencie się szarzy, pomocy! Kończę, a miałam się rozpisać, znów coś nie wyszło. Lece dalej komentować bo się zapuściłam.
    Kocham, szanuje, CZYTAM. Twoja, Marcia.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nominowałam cię, więcej informacji na:

    http://todo-es-diferente-en-el-studio-21.blogspot.com/p/lba_4.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj,
    " zapomniałam skomentować poprzedniego rozdziału" , naprawdę to staje się moim stałym tekstem. Jestem na siebie zła, bo obiecałam sobie komentować Twoje rozdziały. Wiem, jak dużo one znaczą dla autora :) Niestety choć chęci mam dobre, wszystko zwykle wychodzi nie tak jak powinno. Niestety. No nic, przejdę do rozdziału i przestanę rozpaczać nad moim życiem :)
    Podoba mi się tytuł. Wiem, brzmi to trochę banalnie, ale moim zdaniem tytuł rozdziału ( jeżeli w ogóle jest umieszczany) pełni ważną rolę;przygotowuje nas do lektury. Jest swego rodzaju krótką, króciutką zapowiedzią. 'Conexion' , więź bodajże. I mamy więź, i to nie jedną. Ludmiła i Federio, odnajdujący siebie. Natalia i Maxi po prostu cieszący się sobą. Leon sam z sobą, rozmyślający nad swoim żywotem (jakże nędznym!). Camilla i Broduey, czyli skrótowo , bardziej skomplikowanie być nie mogło. Emocje jak zwykle ukazane w mistrzowski sposób. Masz talent do pisania. Powtarzam to wiele razy, inni czytelnicy również, ale cóż, to czysta prawda. Robisz wszystko tak genialnie, w każdym calu idealnie (zrymowało się?). Kłaniam się i zdejmuje kapelusz ( którego nie mam, ale to szczegół). Z niecierpliwością czekam na kontynuacje i życzę powodzenia w szkole ( wszyscy dobrze wiemy, że trudno jest wrócić do obowiązków po wielu dniach leniuchowania) i dużo, dużo weny!
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Znowu jestem gdzieś na końcu, głupia.
    Ktoś docenił krowy, Leon jest dozgonnie wdzięczny! Muu <3
    Najbardziej zachwycił mnie (nie, nie bezczelny bufon, odrywający Naty od telewizora) fragment o Leonie. Wie, że zrobił dobrze, poddając się w walce o miłość, w której i tak pozostałby przegrany. Nie mógłby zabić ich szczęścia. Uważam, że zasługuję na miłość i może wreszcie skończy się ten odwieczny pech, bo zakochał się w dwóch, nieprzeznaczonych dla niego osobach. Niech ktoś się nim zaopiekuję, bardzo proszę! Aż serce się kraja kiedy León jest smutny. Moja biedna krówka.
    Ej, Diego też chciałby się zakochać, przypadek? No nie sądzę. Ej, a może by ich tak razem hajtnąćileonmniebijeprzemocwrodziniekrowanicniemówię.
    Femiła była idealna. Być może to właśnie rozłąka, uświadomiła im jak bardzo siebie potrzebują. Już nie wstydzą się swojej miłości,
    Marco, dotychczas pewny siebie, błyskotliwy chłopak, zmiękł pod wpływem miłości. I jakkolwiek tandetnie by to brzmiało, taka właśnie jest prawda. Kocha ją nad życie i nie chce jej krzywdzić.
    Dobra murzyn pa kochamy cię. Broduey zrozumiał swój błąd po fakcie (typowy mężczyzna) i teraz bardzo chce wszystko naprawić. Nie jestem pewna, czy naprawdę kocha Camilę, ale z czasem się okaże. Jeśli darzy ją głębszym uczuciem, to będzie walczył. Cami niespecjalnie zależy na reaktywacji związku, ale tu ważną rolę odegrał sentyment. Wiadomo, że uczucia nie odchodzą prędko, a dużo razem przeżyli, wspomnienia gdzieś w sercu się zanotowały.
    Poza tym neonowe spodnie przyciągają. Widać go w ciemności, akcja "dzieci na drodze" ma sojusznika.
    No i moment, na którym wcale nie cieszyłam się jak debil, wcale nie chciałam przytulać komputera, wcale... ekhm.
    W każdym razie: Maxi jest romantyczny, ale szczerze mówiąc, zostałabym przed tym telewizorem, może jakieś latynoskie ciacha leciały. A tu taki idiota. Przestanę go obrażać, bo przy ostatnim zdaniu popadłam w zachwyt. Jest pewny swojej miłości, nie obawia się wyrażać jej w słowach, gestach (albo koszu piknikowym, jak ją zatruję, to Geslerówą z tvn-u do niego przyślę). Postarał się biedny, a Nata ma pretensję, zła. A on ją nadal kocha, tak bardzo bardzo, do końca życia. Aż zaszaleję i wstawię dwa serduszka <3 <3 Hyhy.
    11 stycznia to za późno. Tylko ja mogę dodawać raz na ruski rok, halo no... "Poczekam bo nauczyłaś mnie żyć". Czerpmy inspiracje z Federa.
    Te wszystkie uczucia są niby takie proste i oczywiste, a ty potrafiłaś uczynić je wyjątkowymi. Jesteś wyjątkowa. Jak krowa normalnie! No dobrze, lepsza, ale cichutko, bo Leon usłyszy, wyciągnie patelnie i wiesz... Bum.
    wgl gościu od angielskiego życzył mi fajnego, długiego weekendu, a tylko o jeden dzień przedłużyli. Nie rozumiem człowieka. No ale, odpoczywaj, nabieraj weny, kochaj krowy, Femiłę, Naxi, lodówkę, słońce (którego ni ma, deszcz se pada, interesujące).
    Kocham cię jak Fedzio Ludmiłę, Maxi Naty, Marco Francescę, Brodłej świecące spodnie, Leon krowy, Diego mnie, ja Diego (nie zdradzam Leona, nie patrzcie na to, nic tu nie ma), Pablo Angie, serialowa Violetta Leona/Diego/Tomasa/Brodłeja/gościa z samolotu (było więcej, ale co się będę męczyć), Twoja Violetta kogoś tam (bo kogoś musi w końcu kochać ^ ^), Xabiani Mechi, Jorge Stephie, ale to żałosne, Nico tą swoją dziewczynę, której imienia nie pamiętam, Diego x2 Larę (musiałam), łosie lamy, masło margarynę, i chyba już postawię sobie śliczną kropkę. <-- to ona, widzisz? Pikna.
    Nie mam talentu, idę płakać. Kocham cię jak, aha, to już było. No ale cię kocham c:


    OdpowiedzUsuń
  16. Cudeńko!
    Fedemiła <3
    Naxi romantico!
    Marceska! Ochhh, jak ja bym chciała mieć takiego chłopaka!
    Cami i Brod... Nie wiem jak to się pisze. O! Będę go nazywać Brod! Tak Brod to dobry pomysł! Cześć Brod!
    Ta Natalia to ja?
    Jeśli nie to nie czytaj dalej, a jak TAK to śmiało!
    Dziękuję! Tak Natalia to piękne imię! Natalie podbijają świat!
    To do następnego!
    Besos
    Natalia! ;*

    OdpowiedzUsuń
  17. Witaj, Xeniu.
    Oh, jak miło, że o mnie wspomniałaś.
    W poprzednim komentarzu napisałam, że nie mogę się doczekać nowego rozdziału (i tak było), ale okazało się, że nie miałam dostępu do internetu cały weekend i komentuje dopiero dzisiaj. Ja mądra -_- Ale dobrze, kończę już te brednie. Zajmijmy się czymś ważniejszym, jak na przykład skomentowanie rozdziału.
    Z czystym sercem mogę powiedzieć, że nie zawiodłam się w ani jednym calu. By być do końca szczerą, powiem nawet, że rozdział przerósł moje wewnętrzne oczekiwania. Nie wiem jak ty to robisz, że wszystko łączy się w tak idealną całość. Eh, tylko pozazdrościć. W dodatku perfekcyjnie dobrałaś cytaty z piosenki. Przyznam, że
    czytając całość, czułam się, jakbym w tle słyszała właśnie piosenkę "Będę z Tobą", którą swoją drogą niezaprzeczalnie uwielbiam.
    A teraz przejdźmy do nieco bardziej drobiazgowej opinii ;) Czyż nie wspomniałam, że lubię się rozpisywać? ;>
    Na pierwszy ogień pojedzie... Femiła!
    Czy to ich spotkanie po dwóch miesiącach mogłoby być jeszcze bardziej urocze? Nie, myślę, że wyczerpałaś już limit i to jest cudowne. Każde słowo jest tak idealnie dobrane, by ukazać jak wiele to dla nich znaczy, jak szczęśliwi są - mogąc po raz kolejny cieszyć się swoją, tym razem silną, miłością. Myślę, że dość już się nacierpieli, dlatego taka scena z ich udziałem jest miłą i długo przeze mnie oczekiwaną - odmianą. Oh, nie możecie bez siebie żyć, nie możecie. Ja to wiem! ;D
    Następnie - Leon. Mimo tego, jak bardzo jestem w tym opowiadaniu za Femiłą, strasznie mi go szkoda ;( Bo przecież, koniec końców, to On został skrzywdzony i chociaż Ludmiła zrobiła to, by znaleźć prawdziwe szczęście, to Leon na to nie zasłużył. Jednak na mojej twarzy pojawił się uśmiech, gdy przeczytałam dalszą część. To prawda, że Leon wygrał. Mimo rozbitego serca, pozwolił Lu - odejść.
    Pośrednio, przyczynił się do jej szczęście. Mam tylko nadzieję, że spotka miłość, na którą zasługuje ;)
    Teraz przejdźmy do Marceski. Marco jest taki cudowny, że aż, ahh. Ekhm.. wróć. (Wybacz, zapomniałam się ;D) Bardzo szkoda mi Franceski - kiedy opowiadała o byłym chłopaku, widać było jak bardzo ją zranił. Nie wiem czy na jej miejscu umiałabym ponownie komuś zaufać. Myślę jednak, że jeśli ma się pojawić ktoś, kto poskleja jej złamane serce, to powinien być to właśnie Marco. Tak bardzo się przy niej zmienił i to oczywiście na lepsze. I jeszcze to, co jej powiedział na końcu. Eh, aż się łezka w oku kręci ze wzruszenia ;)
    Co do Camili i Brodueya. Jakoś nie mogę się do niego przekonać, czy to w opowiadaniach, czy w serialu. Uważam, że Cami dobrze zrobiła, odchodząc. Skoro razem stwierdzili, że najlepiej będzie dla nich, jeśli się rozstaną, to niech tak będzie. To trochę dziwne, że nagle mu się odwidziało ;/ Chyba, że na prawdę ją kocha i postara się jej to udowodnić. Btw, uwielbiam twoją Camilę. Jestem ciekawa, co dla niej zgotujesz w przyszłości. Głównie jeśli chodzi o sprawy sercowe ;)
    I na koniec - Naxi! Uwielbiam, kocham, podziwiam! Są u Ciebie tak niesamowici. Idealnie do siebie pasują, aż czuje takie ciepełko w sercu, gdy o nich czytam ;) (Czy to trochę nie dziwne? o.o Nevermind) Haha, Maxi jaki romantyk ;D a Naty tak się na nim wyżywa. Ej, Natalia, Natalia ;D przecież Maxi tak bardzo ją kocha, o czym świadczy jego ostatnia wypowiedź *_* Cudowne zwieńczenie całego rozdziału,
    jednym słowem. (Dobra, czterema ;D)
    Uff, w końcu dobrnęliśmy do końca (prawie). Czytasz to jeszcze w ogóle? ;D Widzę, że teraz rozdziały będą się pojawiały rzadziej, ale to zrozumiałe. Szkoła. I już wiadomo o co chodzi. Ja jutro idę po raz pierwszy, po ponad dwutygodniowej przerwie i nie wiem jak to zniosę ;_; chyba umrę.
    Ale, ale, już nie przedłużając: kocham ten rozdział i czekam z niecierpliwością na kolejny. Miejmy nadzieję, albo nie - ja to wiem!, tak samo genialny.
    Wybacz, że komentarz nie ma ani ładu, ani składu, ale chyba za krótko dziś spałam ;D
    Ok, bo znowu zaczynam -_-
    Pozdrawiam, Eddie ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Myślałam że z czasem mi przejdzie.

    NIE Przeszło.

    Znów wraca wszystko na nowo.

    OdpowiedzUsuń
  19. Zostałaś nominowana do LBA ;)
    Szczegóły; http://my-story-fedemila.blogspot.com/p/lba.html :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Rozdział cudowny ; )
    Jest Naxi, jest moc :*
    Naty się wkurza haha :D
    Bromila rozwalona, ale tak szczerze to Cami zasługuje na kogoś lepszego
    Czekam na next i życzę weny

    OdpowiedzUsuń