- O Boże.
Na początku nie mogła w to uwierzyć, no bo jak? Mówi jej, że ją po prostu kocha i przeżyje z nią każdy dzień aż do śmierci. Co by pomyślała normalna nastolatka, która jest oszałamiająco piękna, popularna i bogata. Aha, co za pajac. To chyba to.
Po głębszym zastanowieniu postanowiła, że będzie się cieszyć. W sumie i tak nie umiałaby już dłużej tego ukrywać. Tam w środku serce chciało wyjść z piersi, a w brzuchu latały motyle te najbardziej kolorowe, których już nikt nie będzie potrafił zastąpić. Kurde, ale kicha. Jakiś chłoptaś, którego romantyczność chyba nie zna granic, mnie zainteresował.
Nagle poczuła coś, co kazało jej ze śmiechem mocno go przytulić. Upadli razem na miękki koc, cały czas się uśmiechając. Nie mogła sobie wyobrazić lepszego wieczoru. Nawet perspektywa zobaczenia ponownie przystojnego lekarza z serialu nie była już taka zachęcająca. Teraz ciekawiło ją, co będzie dalej, co on jeszcze jej powie. Myśli Natalii krążyły tylko obok pytań dotyczących jego. To ją w jakimś stopniu pochłaniało niczym czarna dziura.
Ale dalej się z nim śmiała. Nie chciała przerywać tej magii. Tym sposobem, była najbliżej niego.
- Też to czujesz?
- Co?
- Hmmm... Nie potrafię tego nazwać. To coś między nami. Jakaś... więź?
Czyli nie zwariowałam.
Kiwnęła głową powoli, jakby obawiając się, że będzie to zła odpowiedź. Popatrzył na nią. To rozpaliło ją. Znów czuła ten ogień. W gardle powstała gula, która nie pozwalała jej na powiedzenie czegokolwiek, nawet na najmniejszy dźwięk. Była marionetką i to on pociągał za sznurki. Nienawidziła tego, ale chciała poznać smak tego, czego nigdy nie pozwalała do siebie dopuścić. Poczuła, jak jeden kosmyk włosów spada na czoło, a potem na nos. Już chciała podnieść rękę, ale uprzedził ją on. Delikatnym ruchem odgarnął niesforny loczek za ucho, powodując, że znów się zarumieniła. Miała ochotę zapaść się pod ziemię. Ileż można się tak czerwienić?
- Teraz ja będę załatwiać takie drobne sprawy - wyszeptał. - To mnie uszczęśliwia.
Będę Cię traktować dobrze na każdy sposób.
Kolejny raz.
Znów był w tym samym parku, na tej samej ławce, znów myślał.
Głowa mu pękała, miał ochotę, by spadł deszcz i ochłodził go od wewnątrz.
Do czego ja dążę?
Krótka odpowiedź, jak zwykle.
Do miłości.
- Dlaczego muszę być taki głupi? Mógłbym zająć się czymś innym. W sumie dobrze wychodzi mi granie na pianinie, ale muszę się trochę podszkolić. To zajmie mi trochę czasu i będę mógł skupić się na czymś innym. A potem skończę i... i znów będę myśleć o tym, co zawsze. To niesprawiedliwe. Dlaczego to ja jestem tym najgorszym i muszę zastanawiać się nad sensem wszystkiego. To odnajdź, tamto odnajdź. A idźcie wszyscy w cholerę!
- Co tam seplenisz pod nosem?
O! I jeszcze Ona. Życie jest piękne.
Podniósł na nią wzrok, by wypowiedzieć jej prosto w twarz jakąś ciętą ripostę, ale nagle zamarł.
To była Violetta Castillo? No chyba nie. Miała na sobie skórzaną kurtkę prawie identyczną jak jego, tylko, że damską. Na nogi założyła ciemne jeansy idealnie komponujące się z białą bokserką. Miał ochotę wybuchnąć śmiechem. Gdzie te różowe spódniczki? Nawet swoje ukochane koturny zastąpiła zwykłymi trampkami z ćwiekami z każdej strony. Nagle zaczęło go interesować to, jak się zmieniła.
- Co ty masz na sobie, dziewczynko?
- Prawda, że świetne? - odpowiedziała podekscytowana, jakby nie słysząc kpiny w jego głosie. - Te sukieneczki są na maksa przereklamowane. Teraz wyglądam naprawdę fajnie. Chyba nawet trochę groźniej i to super. Niech wiedzą, kogo mają się bać w tej szkole. Ach, zapomniałabym - przybrała chytry uśmieszek. - Jesteś śmieszny. Jak każdy chłopak, zastanawiasz się nad sensem życia i tak dalej... Jakie to denerwujące. Dobra, nie chcę mi się z tobą gadać. Pa.
Nawet nie zdążył otworzyć ust, gdy odeszła.
Co z nią jest nie tak?
Doprowadzę do Ciebie
Miłość, której szukasz i więcej.
- Nie wiedziałam Marco, że ty... że tak....
Nie mogła uformować sensownego zdania. Widziała, jak płacze i nie potrafiła wydać żadnego słówka, nawet najmniejszego dźwięku. Czuła, że powinna powiedzieć mu coś bardzo ważnego, co by go uspokoiło. Wtedy przypomniało mu się, jaki był na początku. Nie zwracał uwagi na płaczące dziecko w parku, czasem oglądał się za innymi dziewczynami, gdy był u jej boku i niekiedy wypowiadał słowa kocham cię. Teraz zdawał się być zupełnie inny. Nauczyła go wrażliwości?
Podniósł głowę i zobaczyła jego zapłakane oczy. Natychmiast uklękła przy nim i zaczęła je wycierać chusteczką.
- To nigdy na ciebie nie działało - wyszeptał nagle.
Zdziwiła się.
- Ale co?
Wyprostował nogi i popatrzył na nią tak, jakby to, co mówił było bardzo proste.
- To, co robiłem. Ty po prostu chciałaś spróbować...
Popatrzyła w jego oczy. Wtedy poznał jej wszystkie sekrety, wiedział o niej to, czego nigdy nikomu nie powiedziała. A najgorsze było to, że nie mogła oderwać od niego wzroku. Dlaczego to robił?
- ...miłości. Potrzebowałam jej.
Znów ta cisza, która kaleczyła jej uszy. Chyba on również nie potrafił jej wytrzymać, więc zapytał:
- Czyli byłem tylko zabawką?
- Nie - odpowiedziała pewnie z taką mocą, że mogła roznieść wszystko wokoło. - Nigdy nie zrobiłabym tego komuś innemu. A już na pewno nie tobie.
- Dlaczego?
- Czułam, że byś tego nie zniósł.
Jeszcze raz dotknęła chusteczką jego rozpalonego policzka i otarła łzę, która płynęła wolno. Wbrew pozorom, nigdy nie mogła sobie wyobrazić Marco płaczącego.
- Teraz kocham cię jeszcze bardziej - wyszeptał.
Ktoś śmiał się tuż obok niej. Na niebie pojawiły się białe chmury, zwiastujące piękny dzień. Była na plaży jako jedyna, ale widziała kogoś w oddali. Czuła, że ktoś się nią opiekuje, że ją widzi. Czy była to osoba z naprzeciwka? Nie bała się, zaczęła biec. Bardzo jej się spieszyło. Wiedziała, że zaraz stanie się coś niesamowitego. I wtedy dobiegli do siebie.
Poczuła jego oddech na swojej szyi. Był ciepły, od niego biło to ciepło. Była ciekawa, co nim kieruje. Przybył tutaj, do niej, by z nią być... Po co? Bała się, że wybrał bardzo źle. Nigdy na niego nie zasługiwała.
Spojrzała w czekoladowe oczy. Były ciepłe. Przez ten cały czas pozostawały w takim stanie, jak na początku. Źrenice, które lokalizowały każdy jej ruch, każdy oddech. Nie mogła oderwać od niego swojego wzroku. Może dlatego, że nie zawsze mogła na niego patrzeć bez poczucia winy. Nie mówili nic. Cisza dzwoniła w ich uszach, ale jednocześnie była ukojeniem. Już i tak wymienili dużo zbędnych słów, które umiały tylko ranić. Teraz jest inaczej. Upajają się swoimi spojrzeniami, są szczęśliwi.
Wtem mocniej zaświeciło słońce. Byli jak swoje lustrzane odbicia, oboje równocześnie popatrzyli w niebo. To było to, co czuli. Niebo było ich, to oni nim władali.Byli zwycięzcami. Po tylu trudach, pułapkach udało im się. W końcu znów popatrzyła na niego.
- Jest mi ciepło - wyszeptała.
- Mi też.
Przytulił ją. Zamknęła oczy. To było niebo. Widziała słońce i to ciepło, które wciąż nie ustawało. Znała wszystkie jego sekrety, to marzenie. Płonęła. Tak, płonęła żywym ogniem, rozpalała się z każdą sekundą uścisku. Szum fal dekorował to wszystko, co się działo.
Wtedy poczuła smak jego ust.
Federico i Ludmiła. Ludmiła i Federico. Byli jednością. Zaznali swojej miłości.Potrafili powiedzieć, że było warto, pomimo że zaznali tyle bólu. To była ich nagroda. Efekt końcowy, który powinien oszałamiać wszystkich wokół. Nic nie dawało im takiej radości jak swój dotyk.
I wtem oderwali się od siebie. Niebo wciąż było takie same, jego oczy jeszcze płonęły, jej serce nadal dawało mu ciepło.
Zapanowała jasność.
Remix Te creo - a sobie normalnie przy tym Xenia pisała rozdział.
Dobra, wiem. Beznadziejny. Sen Ludmi i Fede jest podobny do tego z 10 rozdziału (KLIK). A no racja. Jest praktycznie identyczny. Tylko coś się zmienia. Mianowicie ciemność ------> jasność. Boże, jak ja to wymyśliłam. Chyba po nocy nie spałam. No nie. xd
I teraz smutne wiadomości. ;c
Kurde, wchodzę sobie na tego bloga i tego bloga. No i się przestraszyłam. Sami zobaczcie. Kurde. No i LuLu usunęła. Wiem, że nie miała czasu, więc potrafię zrozumieć. Ale szkoda. ;c Bardzo wielka, bo to były naprawdę, naprawdę genialne blogi. Ech...
Dzisiaj mam choinkę w szkole, nie chcę mi się iść. Pozdro.
149 ,,taków", ale z Was słodziaki normalnie. I jeszcze 55 obserwatorów, jeszcze większe słodziaki, no i prawie 16 tysięcy wyświetleń. Słodziaki cud, miód, malina. A na ,,Jak uciec..." 100 tysięcy wyświetleń i nawet rośnie liczba ,,taków"! Tylko po jednej miniaturce. Coś pięknego, dziękuję.
No i ten... To chyba tyle. XD
Następny rozdział za tydzień o tajemniczym tytule ,,Canto". Ło Jezu, ale będzie.
TE CREO, TE CREO, TE CREO, TE CREO!
Dobry ten remix. :)
X.
- To nigdy na ciebie nie działało - wyszeptał nagle.
Zdziwiła się.
- Ale co?
Wyprostował nogi i popatrzył na nią tak, jakby to, co mówił było bardzo proste.
- To, co robiłem. Ty po prostu chciałaś spróbować...
Popatrzyła w jego oczy. Wtedy poznał jej wszystkie sekrety, wiedział o niej to, czego nigdy nikomu nie powiedziała. A najgorsze było to, że nie mogła oderwać od niego wzroku. Dlaczego to robił?
- ...miłości. Potrzebowałam jej.
Znów ta cisza, która kaleczyła jej uszy. Chyba on również nie potrafił jej wytrzymać, więc zapytał:
- Czyli byłem tylko zabawką?
- Nie - odpowiedziała pewnie z taką mocą, że mogła roznieść wszystko wokoło. - Nigdy nie zrobiłabym tego komuś innemu. A już na pewno nie tobie.
- Dlaczego?
- Czułam, że byś tego nie zniósł.
Jeszcze raz dotknęła chusteczką jego rozpalonego policzka i otarła łzę, która płynęła wolno. Wbrew pozorom, nigdy nie mogła sobie wyobrazić Marco płaczącego.
- Teraz kocham cię jeszcze bardziej - wyszeptał.
Tylko nas dwoje zamknięci w Twoim objęciu.
Camila nie potrafiła zrozumieć, dlaczego Broduey znów się tak uwziął. Jeszcze kilka miesięcy temu nie obchodziło go, co robi. Teraz zaczął się interesować. Nie chciała go ranić, bo wciąż go kochała, ale w inny sposób. Po prostu jak przyjaciela, który jest przy niej. A przecież Brazylijczyk od momentu zerwania rzadko z nią rozmawiał. Ona jednak czuła, że chciał tego, ale duma mu na to nie pozwalała. Rozumiała go, bo ona również miała swoją godność.
- Oj, Cami, Cami - westchnął idący z nią Andres. - On wciąż cię kocha, to proste.
- Dla mnie niezbyt, pomyśl sobie - założyła ręce na pierś. - Powoli zaczyna mnie to denerwować. Wszyscy się mnie czepiają, a ja naprawdę nie mam czasu na kłótnie. Boję się, że kiedyś wybuchnę. Znasz mnie, więc wiesz, że wtedy wcale nie jest tak fajnie. Zresztą nie chcę już miłości. Broduey mi wystarczył, a muszę przyznać, że mam po tym związku niemiłe doświadczenia. Teraz pasuję. Albo ta miłość przyjdzie, albo nie przyjdzie. Myślę, że teraz jest fajnie, super.
Andres popatrzył na Camilę, jak na wariatkę i powiedział:
- Jesteś głupia.
- Aha.
- Nie obrażaj się.
- Lubię to robić, więc to robię.
Pokręcił głową z politowaniem.
Sam nie umiał zrozumieć postawy Brodueya. Chce wszystko naprawić, ale to wcale nie jest takie łatwe. Camila nie potrafi wybaczać ot tak. Ta dziewczyna jest bardzo ostrożna, jeżeli chodzi o ludzi. Andres również musiał czekać na zaakceptowanie ich przyjaźni. Dopiero później otworzyła mu drzwi i zobaczył świat, który był pełen pułapek, niepowodzeń, strachu... Czuł, że jego obowiązkiem jest jej pomóc. I chyba tak było, bo potrafił jej powiedzieć prawdę prosto w oczy, a ona nigdy się nie obrażała. No chyba, że teraz. Nawet ona ma efekty uboczne.
- I jak myślisz, podda się? - zapytał ją.
- Musi. Innego wyjścia nie ma.
Nigdy nie będziesz czuć się samotnie.
Poczuła jego oddech na swojej szyi. Był ciepły, od niego biło to ciepło. Była ciekawa, co nim kieruje. Przybył tutaj, do niej, by z nią być... Po co? Bała się, że wybrał bardzo źle. Nigdy na niego nie zasługiwała.
Spojrzała w czekoladowe oczy. Były ciepłe. Przez ten cały czas pozostawały w takim stanie, jak na początku. Źrenice, które lokalizowały każdy jej ruch, każdy oddech. Nie mogła oderwać od niego swojego wzroku. Może dlatego, że nie zawsze mogła na niego patrzeć bez poczucia winy. Nie mówili nic. Cisza dzwoniła w ich uszach, ale jednocześnie była ukojeniem. Już i tak wymienili dużo zbędnych słów, które umiały tylko ranić. Teraz jest inaczej. Upajają się swoimi spojrzeniami, są szczęśliwi.
Wtem mocniej zaświeciło słońce. Byli jak swoje lustrzane odbicia, oboje równocześnie popatrzyli w niebo. To było to, co czuli. Niebo było ich, to oni nim władali.Byli zwycięzcami. Po tylu trudach, pułapkach udało im się. W końcu znów popatrzyła na niego.
- Jest mi ciepło - wyszeptała.
- Mi też.
Przytulił ją. Zamknęła oczy. To było niebo. Widziała słońce i to ciepło, które wciąż nie ustawało. Znała wszystkie jego sekrety, to marzenie. Płonęła. Tak, płonęła żywym ogniem, rozpalała się z każdą sekundą uścisku. Szum fal dekorował to wszystko, co się działo.
Wtedy poczuła smak jego ust.
Federico i Ludmiła. Ludmiła i Federico. Byli jednością. Zaznali swojej miłości.Potrafili powiedzieć, że było warto, pomimo że zaznali tyle bólu. To była ich nagroda. Efekt końcowy, który powinien oszałamiać wszystkich wokół. Nic nie dawało im takiej radości jak swój dotyk.
I wtem oderwali się od siebie. Niebo wciąż było takie same, jego oczy jeszcze płonęły, jej serce nadal dawało mu ciepło.
Zapanowała jasność.
Remix Te creo - a sobie normalnie przy tym Xenia pisała rozdział.
Dobra, wiem. Beznadziejny. Sen Ludmi i Fede jest podobny do tego z 10 rozdziału (KLIK). A no racja. Jest praktycznie identyczny. Tylko coś się zmienia. Mianowicie ciemność ------> jasność. Boże, jak ja to wymyśliłam. Chyba po nocy nie spałam. No nie. xd
I teraz smutne wiadomości. ;c
Kurde, wchodzę sobie na tego bloga i tego bloga. No i się przestraszyłam. Sami zobaczcie. Kurde. No i LuLu usunęła. Wiem, że nie miała czasu, więc potrafię zrozumieć. Ale szkoda. ;c Bardzo wielka, bo to były naprawdę, naprawdę genialne blogi. Ech...
Dzisiaj mam choinkę w szkole, nie chcę mi się iść. Pozdro.
149 ,,taków", ale z Was słodziaki normalnie. I jeszcze 55 obserwatorów, jeszcze większe słodziaki, no i prawie 16 tysięcy wyświetleń. Słodziaki cud, miód, malina. A na ,,Jak uciec..." 100 tysięcy wyświetleń i nawet rośnie liczba ,,taków"! Tylko po jednej miniaturce. Coś pięknego, dziękuję.
No i ten... To chyba tyle. XD
Następny rozdział za tydzień o tajemniczym tytule ,,Canto". Ło Jezu, ale będzie.
TE CREO, TE CREO, TE CREO, TE CREO!
Dobry ten remix. :)
X.
Xeniu to jest genialne ! Przepraszam, że wcześniej nie komentowałam ale nie mogłam stworzyć takiego porządnego komentarza żeby docenił tą wspaniałą pracę, którą włożyłaś w te genialne rozdziały.
OdpowiedzUsuńPrzyjdę za parę godzin z następnym komentarzem bo teraz muszę już lecieć. Ps. Na prawdę dobry jest ten remix xDD
Jenna
Xenia!
OdpowiedzUsuńJak ty to robisz?
Co sprawia, że twoje rozdziały są tak wspaniałe?
Pewnie twój niesamowity talent literacki.
Jesteś dla mnie wozrem do nasladowania już od bardzo dawna.
Uwielbiam cie, dziewczyno! ♥
Serdecznie gratuluję ci tych wszystkich wyświetleń.
Naprawdę zasłużyłaś! <3
Siedzę od chyba 10 minut i zastanawiam się co napisać
OdpowiedzUsuńI nadal nic mi nie przychodzi go głowy
Jesteś niesamowita , bo zawsze umiesz podbić moje serce nawet jednym słowem, który napiszesz
Jesteś takim światełkiem w tunelu , bo zawsze umiesz popawić mi humor, umiesz dać nadzieję, że będzie lepiej .
I za to Cię ubóstwiam !
Zasłużyłaś na wszystko i jeszcze więcej !! <3
Pięknie <3
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Marco :( Smutam :(
A sen wspaniały, co z tego, że podobny? xD
Remix super, cały czas go słucham :P
Czekam na kolejny :*
Postanowiłam, że już nie będę tego czytać, bo za każdym razem kiedy widzę jak świetnie piszesz, chce usuwać bloga, pakować manatki i wyemigrować z kraju.
OdpowiedzUsuńAle nie, ktoś musi Cię podziwiać, więc zostanę.
LuLu usunęła AŻ dwa? Ludzie, mdlała będę, złap mnie ktoś!
Cares jest przecudowny. Ich relacja jest wyjątkowa. Oboje czują się przy sobie niesamowicie swobodnie, nie wstydzą się prawdy, mogą powiedzieć sobie absolutnie wszystko. Prawdziwi przyjaciele.
A murzyn niech się odwali, w biedronce wyprzedaż neonowych legginsów, widziałam.
Marco stracił metkę wiecznego podrywacza. Uczucie zawsze zmienia, nawet takich pozornie nieuchwytnych. W sercu chłopaka niedostępnego, rozkwitły nieznane mu dotąd emocje, potocznie zwane miłością. Po raz pierwszy kocha i wie, że nie chce przestać.
Uwielbiam Twoją Violettę, żeby takie cudo dali w serialu. Chcę!
Ma niesamowity charakter, czytając jej wypowiedzi można pokładać się ze śmiechu, albo zapaść w głębsze zastanowienie. Jest bardzo ciekawą postacią, niesamowicie barwną i mimo, że nadal chce pozostać "groźna" nie sposób jej nie lubić. A jeszcze niedawno ją zwyzywałam, głupia ja. Teraz jest moją ulubioną bohaterką tutaj (o rany, krowa), zrobiłaś z niej prawdziwy fenomen ^ ^
Federico i Ludmiła dobiegli do końca, odbierając to, co im się należało. Po wielu próbach i upadkach, zdołali się podnieść, obdarowując siebie najprawdziwszą miłością. Nie ma drugiej takiej osoby, która będzie dawała im tyle szczęścia, co oni nawzajem. Nie muszą już ukrywać tego co przez pewien czas drzemało im w sercach (przedtem napisałam "w serach" chyba lodówka mnie wzywa). Teraz wszystko rozbłysło, cały świat sprzyja ich radości. Wreszcie :)
Ej znalazłam LuLu, teraz jest tu: http://si-es-por--amor.blogspot.com/ Acia detektyw.
Ale, ale, ktoś jeszcze został. No więc Murzyn jest bardzo sekso... Tak, Naxi, murzyn jest w Biedronce.
To piękne, mieć pewność co do swojej miłości do drugiej osoby. W innym wypadku, nie byłaby miłością. Wie, że chce spędzić resztę życia właśnie z nią, nie liczy się już nic innego. No a przy tym są tacy kochani, niebo <3
Doskonale budujesz relacje bohaterów. Widać, że są dopracowane, prawdziwe, bezpośrednie, bez żadnych sztuczności. Wszystko wychodzi ci tak lekko, a przy tym cudownie się czyta. Emigracja coraz bliżej. Lecę pakować walizki.
Wiedz, że kiedy czytam Twoje dzieła, to jestem trzy metry nad niebem <3
Życzę Ci jak największej ilości czytelników, wyświetleń, blablabla itp. itd. dużo weny, żebyś pisała zawsze tak prześlicznie jak piszesz teraz.
Wyjeżdżam, pociąg nadjeżdża. Żegnaj León, żegnajcie krowy, ruszam w poszukiwanie weny i talentu, które gdzieś zwiały, wsiadły w taksówkę no i ni ma. Zaopiekuj się krowami i Leónem. Umiesz doić? Krowy, nie Leóna.
PKP rządzi.
Kocham Xenię <3
Mnie zaraz szlag trafi, tego nowego też usunęła. LuLu wracaj XD
UsuńXeniuuu...
OdpowiedzUsuńZatraciłam się w tym rozdziale całkowicie. Niestety nie mogłam przeczytać go wcześniej. Ale teraz przeczytałam... pozdrawiam z nieba!
Viola zmienia styl! O taak :D i tak jej nie znoszę... jest taka fałszywa. Lecz ludzie się zmieniają, prawda? Myślę, że u Vilu przemiana nastąpi już niedługo. Miłość? Nie wiem, dlatego tym bardziej czekam z nicierpliwością!
Marco i Francesca... aż chce się płakać :'c Na Twoim blogu Marcesca naprawdę jest piękna, a zdarza to się tak rzadko. W serialu praktycznie nie ma historii... takie bum i jest miłość. A miłość tzreba pielęgnować, dbać, budować, zabiegać o nią :) i właśnie Ty mi to tak rewelacyjnie pokazujesz. Dziękuję i kłaniam się nisko, a nawet niżej ^^
Przyjaźń Cami i Andresa to coś co uwielbiam. Nie trzymasz się schematu najlepszych przyjaciół: Cami i Maxiego. Udowadniasz, że wszystko może być inaczej :) zastanawiam się nad dalszym losem rudej... Muszę przyznać, że bardzo mnie nią zaintrygowałaś, i umieram z ciekawości nad dalszą częścią :D
Fedemiła, to cudo jest jak słońce w ponury dzień :D fenomenalne, rewelacyjne, niesamowite, wspaniałe, powalające, genialne, inspirujące, warte podziwu, ciekawe, intrygujące... po prostu piękne ♥
Xeniu, czekam na następny tak magiczny rozdział!
A, Gratuluję tak powalających statystyk!
Hania
Xeniu!
OdpowiedzUsuńKocham to co robisz! Piszesz tak genialnie, że ja tracę wiarę w siebie no..
Jesteś boska, każdy Twój rozdział jakoś porusza moje serce <3
Co do snu to nie marudź bo był piękny! Bosko opisany i nic nie szkodzi, że podobny :*
Czytam rozdział i od razu się uśmiecham, dziękuję za to, że piszesz te swoje cudeńka <3
Czekam na next!
Pozdrawiam
K.
Cześć :***
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowane do Liebster Blog Award ^.^
Więcej informacji tutaj :
http://czas-nie-leczy-ran.blogspot.com/
Nutella >.<
Mam takie malutkie zastrzeżenie. Chodzi o to, że od niektórych blogów, po prostu nie można się oderwać i musisz przeczytać następny rozdział. Natomiast tutaj jeśli np. czytam od pierwszego to nie czuje takiego "przymusu" żeby kliknąć następny rozdział. Myślę, że chodzi o zakończenie. U Ciebie wszystko jest dokończone. Wydaje mi się, że gdybyś kończyła w takich momentach, gdzie nie wiadomo co stanie się dalej, to wszyscy "połykali" by twoje rozdział z jeszcze większą ochotą.
OdpowiedzUsuńPS. Piszesz świetnie! Zazdroszczę talentu.
cudowny <333
OdpowiedzUsuńczekam na next ;***
przepraszam, że tak krótko, ale chora jestem i nie mam siły na napisanie dłuższego ;C
Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu ! <3
OdpowiedzUsuńWięcej szczegółów tu : http://violetta-one-shot-this-moment.blogspot.com/
Nika <3.
Ojeju! Xenia! Jaki cudowny! :*
OdpowiedzUsuńAle ja bym chciała pisać jak Ty!
Nie będę się zachwycała nad każdym wątkiem, z osobna, bo i tak to wszystko sprowadza się do jednego. A mianowicie piszesz PRZECUDNIE! :****
Natalia :****
Hej, hej ;>
OdpowiedzUsuńJak zwykle, wszędzie spóźniona. Ok, to chyba staje się normą -.- Ja nie wiem, jak to jest, że w weekend, kiedy powinnam mieć najwięcej czasu wolnego, mam go - najmniej o,o Nienawidzę czasu, ale dobrze, przejdźmy już do skomentowania rozdziału ;) Dziś jednak krótko, bo mam dużo na głowie ;(
Naxi. Wiesz co? Ja chyba zaraz oszaleje. Tak wspaniałe to było! Romantyczny Maxi - to chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać ;D
Ale jest cudownie! <3 I tak ma zostać, no! ;D
Diego. Zaczęłam się śmiać, gdy przeczytałam jego monolog ;D Jeśli mówisz do siebie, to wiedz, że coś się dzieje! Oh, ale i tak nigdy nie przestanę się nim zachwycać ;3
Violetta. Metamorfoza? Koniec z różem? Nie wierzę. Wow? o.o Ale widzę, że wciąż taka sama ;D Nawet ironii nie umie załapać ;D
Marcesca. No i w tym momencie wzięłam i umarłam. Przysięgam! Jak dla mnie - Najlepsza część rozdziału! <3 Marco jest cudowny. Tak bardzo zmienił się przy Fran, ale to już pisałam. A dziewczyna dostrzegła jego inną stronę. Bardzo cieszy mnie to, że Francesca, nie chciała go tylko wykorzystać, że na prawdę coś do niego czuje. Kto, jak kto, ale oni to zasługują na szczęście. Cudo, cudo, cudooo!
Cami i Andreas. No, ja uwielbiam tego gościa! ;D
"- Jesteś głupia.
- Aha."
Nie ma to jak szczerość ;> Taki przyjaciel! Eh, też chce..
No i na koniec Femiła. Kurde, nawet nie wiem co powiedzieć. Skończyły mi się już pochwalne epitety, żeby to poprawnie skomentować -.- Następnym razem, przytacham sobie słownik.
To może powiem: Awww! (Powiedźmy, że to jest słowo ;D) Tak bardzo się cieszę, że w końcu odnaleźli siebie nawzajem, że w końcu mogą cieszyć się swoją miłością, bez żadnych niepowodzeń. Mam nadzieję, że taki stan potrwa, jak najdłużej. Eh, nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że jest zbyt pięknie. Ale miejmy nadzieje, że to tylko moje błędne domysły ;)
No i to chyba wszystko ;)
Wybacz ten żałosny komentarz, ale mój mózg po dzisiejszym dniu w szkole, nie czuje się na siłach ;D
Następnym razem, postaram się napisać dłużej i co najważniejsze, szybciej. Teraz tylko do 18 stycznia ;)
Trzymaj się ciepło, Eddie ;)
Chyba powinnam zostawić coś dłuższego, ale napisze tylko, że jesteś wielka. Nie dlatego, że pijesz mleko, ale dlatego że wiesz jak unieść człowieka wysoko, wprost do nieba.
OdpowiedzUsuńTwój blog został nominowany do LBA. Więcej informacji na http://violetta-cami-naty.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńObiecałam sobie, że skomentuję. Więc jestem.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak Ty to robisz,nie wiem jak udaje Ci się tak wspaniale wszystko opisywać, w dodatku w tak piękny sposób. Gdyby wszyscy tak potrafili... Blogsferę czytałoby się o wiele przyjemniej. Na szczęście jesteś TY.
Twoje opowiadania, miniaturki, komentarze. Wszystko. Piękne, tak, że aż brak mi słów. Chociaż... właściwie nigdy nie umiem wyrazić moich odczuć na temat czyjejkolwiek pracy/twórczości. Tobie powiem tylko jedno.
JESTEŚ WSPANIAŁA <3