piątek, 24 stycznia 2014

Temporada 2 Capitulo 6: ,,Canción"



    Dziewczyna przyjrzała mu się w końcu badawczo. Jeszcze chwilę pozowała, po czym zarządziła przerwę. Podeszła do niego, zawadiacko poruszając biodrami. Trochę to do niej nie pasowało, bo wyglądała jak królewna lub jak delikatna, chińska porcelana. Ale na Leona to podziałało. Chyba za bardzo, bo aż zakręciło mu się w głowie. 
      - Hej - uśmiechnęła się. - Szukasz kogoś? Coś się stało?
      Aaa nic. Tylko się w tobie zakochałem. Normalka.
      - Właściwie to podszedłem tak z ciekawości - próbował zabrzmieć nonszalancko. - Mieszkam tutaj już od dziecka i nigdy nie słyszałem ani nie widziałem takiego przedsięwzięcia. Tutaj coś się dzieje, a ty jesteś w centrum uwagi. 
  -Jestem początkującą modelką, pozuję do nowego numeru argentyńskiego Teen Vogue'a.  Potrzebowaliśmy do tego numeru pięknej przyrody. Najpiękniejsza jest zieleń parku w Beunos Aires. 
      - Taaak, nasza zieleń jest super.
      Nasza zieleń jest super? Verdas, już cię pokochała. Leci w twoje ramiona.
      Gdy tak stała przed nim i uśmiechała się niewinnie, wszystko zaczęło zanikać. To, co czuł do Ludmiły. Każdy uśmiech skierowany w stronę Ferro był coraz bardziej niewyraźny, nie mógł sobie przypomnieć rzeczy, które jeszcze wczoraj chciał wyrzucić z pamięci. Czuł się wyzwolony.
     - Jesteś słodki - wyszeptała dziewczyna, rumieniąc się. - Mam na imię Lara, a ty?
     Ooo! Zieleń jednak podziałała. 
      - Jestem Leon.
      Uśmiechnął się najpiękniej, jak potrafił, co chyba na nią zadziałało, bo zrobiła się jeszcze bardziej czerwona. Wyglądała jeszcze piękniej, musiał to przyznać.
      - Koniec przerwy! Za minutę wracamy do pracy!
      Jakiś głos przedarł się przez ciszę, która była między nimi. Podeptał cały romantyzm tamtej sytuacji.
       - Przepraszam, muszę już iść. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy - wyszeptała i miała już odchodzić, ale własnie wtedy Leon złapał ją za nadgarstek i odwrócił z powrotem w swoją stronę.
        - Jasne, ale przeznaczeniu trzeba trochę pomóc.
        Mrugnął do niej i wyjął z kieszeni czarny pisak. Napisał na jej ręce swój numer telefonu, podpisując swoim imieniem.
       - My musimy się spotkać - pomachał jej na pożegnanie i przyłożył do ucha dłoń uformowaną w telefon.
      Ona uśmiechnęła się jeszcze raz i pogładziła miejsce na skórze, jakby bała się, że zaraz cyferki mogą się zmyć.
         Leon westchnął triumfalnie.
         To chyba nie ta zieleń, a mój urok osobisty.


Ale nie wiesz tego, że powaliłaś mnie na kolana.


      Było błogo.
      Po zjedzeniu należy troszkę odpocząć, więc dlatego wtulali się w siebie. 
     Mógł tak leżeć i leżeć bez końca. Czuł, że nic mu nie umyka. Widział, jak delikatnie się rumieni z każdym jego najmniejszym ruchem dłoni, głaskającej jej blond włosy. Nic nie mogło się nie udać. Było perfekcyjnie, nieskazitelnie.
     Jak przez mgłę pamiętał ten ból. Zapomniał o wszystkim. To zostało mu nagrodzone. Mama wiele razy powtarzała mu, że wszystko uchodzi na sucho tylko jemu w ich rodzinie. Cokolwiek się stało, Federico nigdy nie był winny. Przez chwilę mógł czuć się nieszczęśliwy, ale to szybko ustawało, jakby Bóg nie mógł patrzeć na jego smutek. Na przeprosiny dostawał od Niego tylko radość.
     I tak to trwało, dopóki nie przyjechał do Argentyny. Wtedy już zabrakło dla niego łaski. Musiał pogodzić się z tym, że przyszedł ból. I on ciągnął się bardzo długo, ale udało mu się z tego wyplątać. 
       Teraz był tutaj. Przy niej. To wynagradzało wszystkie jego niepowodzenia.
        Jeszcze przez chwilę patrzył na nią, aż w końcu przypomniał sobie coś. Otworzył szerzej oczy, podskoczył (co nie spodobało się Ludmile) i spadł z sofy. Ferro pisnęła, zakryła usta ręką i tak siedziała, patrząc na niego, jakby był jakimś wariatem, który przed chwilą chciał ją uderzyć. 
        - O matulu!
         Znów skierowała na niego takie spojrzenie, jakby nie wiedziała, kim jest.
         - Federico, ciebie coś boli?
        - Jeju, Ludmiła, wybaczysz mi? Powiedz, że tak!
        - Chyba jeszcze mam melisę, zaparzę ci. Może mam zadzwonić po lekarza?
        -Ferro, do jasnej ciasnej! Nie!
     Zamknęła się, jak przewidywał. Ale dostrzegł, że nadęła już wargi w obrażonym geście. Wiedział, że nie będzie tak łatwo. Gdy jest zła, trudno z nią cokolwiek załatwić. Tym razem jednak wierzył, że mu się uda, bo miał jej do przekazania informację, która zmiękczy jej serce. Tylko dlaczego o tym zapomniałem? Niepotrzebnie przeciągałem.
    - Ludmiło - uklęknął. - Czy pójdziesz ze mną na randkę?
    Przez chwilę przyglądała mu się z miną tak uroczą i podekscytowaną, że nie znał nikogo innego, kto tak by go rozśmieszył. Na pewno myślała, że jej się oświadczy, a tutaj taka klapa.
     - Jesteś okropny!
     - To będzie super randka! Zobaczysz! Najlepsza w twoim życiu. Po zajęciach spotkamy się w parku - uśmiechnął się szerzej i spojrzał na nią uważnie. - Tylko ubierz coś ładnego.
      Otworzyła szeroko usta i wykrzyknęła:
       - Sugerujesz mi, że nie mam gustu?! MI?!
       I właśnie tak rozpętałem prawdziwą, trzecią wojnę światową, w Buenos Aires, w salonie Ludmiły Ferro. Ale było warto, bo uwielbiam ją denerwować. 

To jest to, co chcę powiedzieć cały czas
Jesteś moją ulubioną piosenką.

    - O Boże, więcej już nie przebiegnę. Mam go dość. Panie Boże, daj mi siłę, ja tu wykituję. No chociaż trochę. Nie? Dobra, sama sobie poradzę!
      Jak zwykle zresztą. 
      Nie, jak zwykle. Po prostu ja jestem sama w swojej drużynie. Tylko ja i ty, moje najdroższe sumienie.
      Dlaczego go do siebie nie dopuścisz? 
      Bo go tutaj nie chcę! Ja sama, nikt więcej! Never!
      Zobaczymy...
      - Och, spadaj! - krzyknęła głośno.
      Jakaś staruszka popatrzyła na nią, jak na wariatkę, która gada sama do siebie albo gorzej.
      - Nie, to nie do pani. Mam drobne problemy.
      Och, właśnie o to chodziło. Żeby wyjść na jeszcze większą idiotkę.
      Pewnie ciekawi was, dlaczego Violetta się ukrywa. Ktoś ją goni i jak pewnie myślicie jest to nasz kochany Diego, który nie daje jej spać w nocy. I jeszcze jego cholerne tajemnice, które -jak inaczej -musiała wyczytać z jego twarzy. Mógł odwrócić wzrok, nic by się nie stało. 
      Ty też mogłaś. 
      Zamknij się! 
      I tak właśnie się działo. Teraz znów ją gonił, bo chciał rozmawiać. Kolejny raz, a ona przed nim uciekała jak małe dziecko. Szukała czegoś, ale nie wiedziała, co jest jej celem. Tak właśnie gnała przez te wszystkie przeszkody, omijała je zgrabnie, ale często zdarzały się upadki. Jednak to nie czyniło z niej przegranej. Wręcz przeciwnie. To dodawało jej sił do dalszej walki. 
      Tylko czasem była zbita z tropu. Na przykład ostatnio przez Fernandeza. To on zaczął sobie coś wyobrażać, pokazywać, co czuje. Nie, to jej się wcale nie podobało. Patrzyła na to wszystko i miała wyciągnąć z tego jakieś wnioski? To wcale nie dawało jej powodów do refleksji. 
      Chciała pozbyć się tego uczucia. Tak jak teraz ona Diego - zgubić je. Ale to nie miało sensu. 
      Miłość jest jak boomerang. Ona zawsze powraca. Chce się ją pokonać, ale to nic nie daje. Wraca z podwójną z siłą, zwala z nóg. A potem cisza, cisza... Dopiero potem zaczyna się robić hałas, wielki szum. Chce się to wyciszyć, ale...
       Ale czy da się uśmiercić miłość?

Pozwalasz mi odkryć samą siebie.

    Andres nigdy nie mówił zbyt wiele. No dobrze, może czasem trochę przesadzał i stawał się gadatliwy, ale to natychmiastowo przechodziło. Może dlatego, że Camila miała go serdecznie dość. A przecież znali się tak krótko. Jednak dużo osób mu mówiło, że nie da się z nim wytrzymać, przyzwyczaił się. 
       Jakie było jego zdziwienie, gdy przed jej domem zobaczył Broduey'a i jakiegoś nieznanego mu chłopaka. Co najgorsze, oboje śpiewali jakieś durne serenady i kazali sobie nawzajem się zamknąć. Na balkonie stała zdesperowana Cami, która już miała dość marnowania gardła na tych dwóch typków. 
       Andres nie wiedział, kim jest brunet, ale spodziewał się, że to przez niego panna Torres chodziła cała podenerwowana. I nie dziwił się. Wyraz twarzy chłopaka był naprawdę wkurzający, tak po prostu, ot tak. I co teraz zrobić?
       Andres postanowił, że jeszcze trochę postoi i pośmieje się z tej szopki, ale widząc chętne mordu spojrzenie Camili, od razy zrezygnował z tej opcji. Będą jeszcze lepsze momenty. Na pewno. 
       - Ej, wy dwoje!
       Momentalnie spojrzeli na niego. Na twarzy Broduey'a malowała się determinacja, a chłopak obok nawet nie wyglądał na wystraszonego. W sumie racja. Mnie się bać? Ironia. 
       - Masz nowego adoratora? - zapytał z kpiącym uśmieszkiem. - Już muszę męczyć się z tym jednym - wskazał na Brodueya - A jeszcze następny to trochę przeginka, ale i tak wygram.
        - Jestem jej przyjacielem, Casanova -Andres podwinął rękawy. - A ona ma was dość, więc tam jest wyjście - wskazał na bramę.
         - Okej - chłopcy równocześnie przytaknęli. - Jutro wrócimy.
          O, szybko poszło.
      Camila zdołała tylko tupnąć nogą i wejść do domu przez otwarte drzwi balkonowe.
       - A ja, mnie już nie wpuścisz? Swojego wybawiciela? - pytał Andres. - Nie?
       Panna Torres wyjrzała jeszcze raz i spojrzała na niego z pogardą wymalowaną na jej rumianej od wstydu twarzy. Mógł przysiąc, że jest wściekła i to właśnie jemu się oberwie.
        - Nie! - wrzasnęła. - Wynocha mi stąd!
         - Dlaczego? - pisnął Andres. - Przecież ich przegoniłem!
         - Ale jutro wrócą!
         No tak. Ma rację. No ma. 


Przymocowujesz mnie.
Dlatego na ciebie liczę.

     - Zebraliśmy się tutaj wszyscy, bo mam coś ważnego do powiedzenia.
     Pablo był widocznie podekscytowany. Nawet nie potrafił tego ukryć. Uczniowie przypatrywali mu się z wielkim zainteresowaniem i ciekawością. No bo przecież, gdy nauczyciel zachowuje się jak nastolatka, to jest co najmniej dziwne.
      - A gdzie jest Andres i Camila? - zapytał, nagle uspokojony Pablo.
      I wtedy do auli wbiegła wspominana dwójka, dysząc, jakby przed chwilką zagrali w jakimś ważnym meczu piłki nożnej. 
       - Jesteśmy, już jesteśmy - wysapała ruda. - Mieliśmy pewne konflikty.
       Andres nie skomentował tego, ale widać było, że to, co powiedziała dziewczyna nie do końca było prawdą, według niego. Natalia i Maxi ustąpili im miejsca, by odsapnęli, chichocząc przy tym bez przerwy.
       - Dzisiaj Angie ma swoje...
       - Dwudzieste siódme urodziny.
       To Violetta dokończyła te słowa za Pablo. Zdziwiło to każdego, więc wszyscy wlepili w nią swoje oczy, nie wierząc. Tylko Diego nie patrzył w jej stronę.
       - Tak. Dokładnie tak - uśmiechnął się Pablo, jednocześnie doprowadzając wszystkich do porządku. - Ostatnio znalazłem nuty i tekst właśnie do nowej piosenki Angie. Jest naprawdę świetna - mówił rozdając kartki. - Dlatego właśnie teraz ją zaśpiewamy specjalnie dla niej. Na pewno ją to ucieszy. Pamiętajcie, jesteście jednością. 
      Ustawili się na scenie, a Pablo poszedł po Angie, która siedziała w pokoju nauczycielskim. Gdy wiedzieli, że ich nauczycielka jest na korytarzu, włączyli muzykę i zaczęli śpiewać.

Jeśli czujesz się zagubiony
Podróżując do swojego światu z przeszłości
Jeśli wypowiesz moje imię, pójdę cię szukać
Jeśli wierzysz, że wszystko jest zapomniane
 Że twoje niebieskie niebo jest zachmurzone
Jeśli wypowiesz moje imię, znajdę cię
Jest tak silne to w co wierzę i czuję
Że już nic nie powstrzyma tego momentu.
Przeszłość jest wspomnieniem
I marzenia rosną, zawsze urosną

Zaraz zobaczysz, że coś się rozpala znowu
Miej poczucie próbowania, kiedy jesteśmy razem
Coś się rozpala znowu
Miej poczucie próbowanie kiedy jesteśmy razem
Kiedy jesteśmy razem

      Nikt nie mógł w to uwierzyć, ale każdemu nasunęły się na myśl pewne słowa wypowiedziane kiedyś przez Ludmiłę.
       Razem możemy więcej.
    
Musicie trochę poczekać na Barcelonę. :) Ona dopiero w 10 rozdziale. :)
    Nie, Violetta nie dowiedziała się, że Diego się w niej zakochał. Och, jakie to dziwne, że akurat to pominęła. Xenia, ty wariatko, ale zaskakujesz. Dzięki, dzięki!
    Hahahah postarzałam trochę Angie, Jezu. XD I jeszcze Lara i Teen Vogue hahahaha. U mnie będzie takie jej wydanie, bo chyba nikt nie pomyślał, żeby z niej zrobić śliczną dziewczynę w sukience, a nie w kombinezonie. :*
    Następny rozdział - Arreglos (Przygotowania) - 28 stycznia. :) 
   Dziękuję, ściskam mocno!

16 komentarzy:

  1. Hola moja utalentowana Xeniu :*
    Wiesz, że jesteś najlepsza? Wiesz.... ^^
    A ten rozdział :D
    Sama najlepiej wiesz jaki jest fenomenalny xD
    Hahaha Fedemiła i 3 woja światowa :D
    Kocham ich , moje słodkie cukiereczki ;>
    ahh rozpływam się ;)
    no i ogólnie jest pięknie ;)
    ciekawią mnie przemyślenia Leona...
    Co dalej będzie? Nie wiem, ale chce się dowiedzieć !
    Więc no... Odliczam godziny do 28 ! ;*

    Nikoletta ;*

    p.s - zajrzyj do zakładki "reklama" , jeśli to nie problem. ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Xeniu!
    Będę ci do znudzenia powtarzać, że jesteś niesamowitą pisarką.
    Zwyczajnie nic innego nie przychodzi mi do głowy.
    Ty wiesz, że cię kocham, prawda? ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudooooo <33333
    Cami mnie rozwala :D No serio, ona rządzi xD
    Boże, jak ja kocham Algo se enciende <3333 To jest po prostu cudowne, a ten refren jest wspaniały :******
    Lara, ooo, Lara noooo :D Nie wiem co powiedzieć, głupia jestem :P
    Rozdział cudooo :*
    Czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Xenia, wariatka, zaskakuję.
    BOSZ *.*
    FEMIŁA *.*
    BOZIUUUUU
    JEZUUUU
    CUDY ŚWIATA !
    OBSESJA, DODAJĘ CIĘ DO KOLEJKI ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Xenia mój mistrzu !!
    To było przewspaniałe !!
    Perspektywa Leona powaliła mnie na kolana ... :D Geniusz z Ciebie !!
    I Violka i Camila ... Banan nie schodzi z mojej twarzy :D
    I ta rewelacyjna końcówka ...
    Kłaniam się nisko !! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Xeniu!
    Cudowne, cudowne i jeszcze raz CUDOWNE! I co ja mogę jeszcze powiedzieć? Że masz ogromny talent? Przecież to już wiesz - to więcej niż oczywiste. Na prawdę. UWIELBIAM. CIĘ.

    Lara w takiej odsłonie prezentuje się bardzo ciekawie, muszę przyznać. A Leon? No mistrz podrywu, ten urok osobisty, błysk w oku. Teksty o zieleni? No nic, tylko się brać za takiego, haha ;)
    Ej, Fede, Fede. Coś późno sobie przypomniał. No, ale zawsze lepiej późno niż wcale. Nie mogę się doczekać tej ich randki!
    Oh, czyżby i Violę trafiła strzała amora? No, nie wierzę. Jestem tak ciekawa, co będzie dalej, no tak ciekawa, że już bardziej to być nie mogę! <---- Taaa, to zdanie ma sens -.- heh.
    Andreas jest prześwietny! I przezabawny! I ogólnie, wszystko prze- ;D No, ale jak tu go nie lubić?
    Ale wracając do Camili i jej dwóch adoratorów - Świetne! Uśmiałam się z tej ich akcji, no uśmiałam. Normalnie, jak w jakiejś komedii romantycznej. Serenady i te sprawy.
    To, co zrobili dla Angie, było słodkie. I tak Ludmiła miała rację - Razem możemy więcej!

    Ehem, ten komentarz jest jakiś dziwny. No pięknie.
    Ten 28 stycznia taak daleko, a rozdział 10 jeszcze dalej. Chyba nie wytrzymam. A może jednak? W końcu chce przeczytać. A, to wytrzyma, haha. I weź tu mnie zrozum.
    Pozdrawiam,
    Eddie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam pytanie - czy Angie i Pablo są w twoim opowiadaniu razem? Czy są tylko przyjaciółmi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni nie występują w moim opowiadaniu, nie piszę o nich aczkolwiek trudno mi jest odpowiedzieć na twoje pytanie, bo nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Na początku chciałam ich jakoś wcisnąć, ale potem z tego zrezygnowałam i... Teraz nie wiem. :)
      Ale myślę, że są parą, bo są słodcy razem, kocham ich, a German to ciul niemyty. :)

      Usuń
  8. Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu: violetta-y-leon.blogspot.com
    Gratulujuę <3

    OdpowiedzUsuń
  9. NA KROWIE KOPYTKO!
    Zaraz wracam, oczekuj na mnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leon mnie zdradza, to kiedy ja dbam o naszą farmę, on do model zarywa, bezczelny, pff!
      Tak serio to kocham Leonarę i bardzo się cieszę, że chcesz o nich pisać. To było urocze, mistrzowski podryw Leośka. Wreszcie spotkał osobę, która będzie warta jego uczucia, nie zrani go i zrobi wszystko by pozostali szczęśliwi.
      Swoją drogą, Lara z motoru przeszła na modelkę, fajna odmiana, chyba nigdy się nie spotkałam. A ja tak kocham Larę, no całym serduchem, mimo, że przez nią Leoś krów paść nie może. Byli uroczy, kochajmy zieleń!
      Wgl ta Lara to ja, tylko zamaskowana, tak tak.
      Femiłka! Fedzio, nagłe oświecenie, hyhy. Oświadcz się jej, pojmij ją za żonę, co tam limuzyna, będziecie jechać na krowie! Ja wszystko zorganizuję! Acina robi ślub!
      Fragment o Camili zwalił mnie z krowy, śmieję się jak głupia XD
      Murzynie, śpiewaj jak aniołek, swoje murzyńskie serenady, niech niosą nas, dzieci zieleni, do nieba! A niech cię krowa uściska!
      Sebuś seksowny taki pewny siebie. Ja bym brała murzyna, ale ja jestem dziwna, to wiecie. A normalny człowiek to Sebusia raczej.
      Co ja gadam, jeszcze się na Andresa rzuci i zgłupieję do reszty XD
      Kurde, chyba przedawkowałam te krowy bo coś ich za dużo. Terapia musi być.
      Moja Vjoletka, ale ja ją tu kocham. I ta akcja z staruszką, jak nie Camila, to ona, ja już leże i nie wstanę. Tak więc leżę. Śmieje się jak psychiczna.
      Chce Dielettę. Kurde, u Ciebie wszystkie pary są super. Wszystkich kocham, nawet konie, których nie lubię, bo ciągną bryczki. Nie, ich nie kocham.
      Xenia, głupia jesteś. Nie wiem czemu. Ale cię kocham.
      I chcę Barcelonę, ja nie będę czekać, ja mam dużo rzeczy na głowie, muszę iść do lodówki i z powrotem, masz pojęcie jakie to męczące?
      Chcę słodką randkę Femiłki. I Dielettę ze staruszką. I Leolarę w zieleni na krowie (ja prowadzę). I bufona z Naty, byleby nie na bryczce, bo na zawał padnę. I Semi i Cares i Bromi. I party hard Angie. I wgl wszystko no.
      Ooo już po północy. Buntownik.
      Jeszcze noc młoda, bawmy się!
      <3333333333333333333333333333333333333 <- to są pedalskie serduszka dla ciebie. Masz je kochać.
      Tutaj jest wszystko. Na początku był ból, a teraz radość, miłość i wszystkie te pozytywne uczucia, które powinny przychodzić do człowieka po burzy.
      Wgl muszę skomentować Twoją miniaturkę, czytałam i umieram z zachwytu (dlatego właśnie nie skomentowałam jeszcze, bo umarłam).
      To teraz też se umrę. Na chwilę, nie martw się.
      Kochamy Natalkę, bo jest fajna i wgl taka super, że krowa nie siada. No!

      Usuń
  10. Pod każdym rozdziałem mogę pisać "CUDOWNE", bo jest :P
    Masz talent, nie marnuj go. Pisz dalej takie cudeńka.
    Rozdział skomentuję tak: same ochy i achy. Fedemiła :3 Algo se enciende jest jedną z moich ulubionych piosenek, więc masz kolejnego plusika! :D
    Nie potrafię się rozpisać, cześć, buziaki, pozdrawiam, Justyna :)

    OdpowiedzUsuń
  11. boski <33
    Aww... Leonara <33
    świetny pomysł na nią <3
    Fedemiła - jak zawsze uroczy <3
    Andie kochany <3
    Cami a ty jeszcze się na niego wkurzasz :C
    czekam na next ;***

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapomniałam skomentować piąteczki, naprawdę przepraszam :(
    Teraz nie wiem co napisać.
    Każdy Twój rozdział jest jeszcze lepszy od poprzedniego! Naprawdę, nie wiem jak to możliwe, ale cały czas zaskakujesz mnie swoim talentem ;) Jesteś prawdziwą MISTRZYNIĄ! <3
    Przepraszam, że wydobywam z siebie tylko taki bełkot, ale naprawdę inaczej nie umiem...
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Dawno nie komentowałam, ale chyba wiesz co to brak czasu...
    Leonara, o.
    Nie lubię Leonetty.
    Fedemiłka.
    Kocham, kocham, kocham.
    Violetta...
    Sorki, ale nie lubię jej.
    Camila i Andres.
    Kocham se ich.
    I ten brodłejaszek. XD
    Kocham wszystkich.
    A najbardziej twój cudowny rozdział.
    Czekam na 28 stycznia. :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Natalko!
    Cudo!
    Fedemiłka, moja kochana! ;))) <3
    Federico! Awwwwwwwwwwwww ;*********
    Leonara <3
    Tak Lara może być dziewczęca! To mi się bardzo podoba!! ;))
    Leoś się zakochał!!
    Śliczna para <3
    XOXO
    Natalia ;**

    OdpowiedzUsuń