Popatrzyła w jego szmaragdowo zielone oczy. Lśniły jakimś niezbadanym blaskiem, który tak ją zaciekawił, że chciała wiedzieć, skąd pochodzi. Przyjrzała się jego twarzy jeszcze raz, a on uśmiechnął się lekko i pogłaskał ją po policzku. Violetta spuściła głową zarumieniona.
Zarumieniłam się? Od kiedy ja czerwienieję?
- Nic nie powiesz? - zapytał Diego.
Zwróciła twarz w jego stronę i obdarowała go uśmiechem.
Nie przestawał na nią patrzeć. Wciąż widział w jej oczach to, co zawsze chciał ujrzeć. Miłość skierowaną tylko i wyłącznie dla niego. To on w końcu ją odnalazł po długich poszukiwaniach. Wreszcie była. Skąd mógł wiedzieć, że to będzie dzisiejszy dzień? Nad Buenos Aires zawisła jakaś mgiełka, która kazała im oddawać bliskość drugiej osobie. I kto wie? Może to ona zaciągnęła Violettę w jego ramiona?
Nagle Castillo zaczęła się śmiać i śmiała się tak głośno, że ludzie patrzyli na nią ze zdziwieniem. Co niektórzy kręcili głową z irytacją, ale jej to kompletnie nie obchodziło.
- Violetta, uspokój się - nawet nie zauważył, gdy również zaczął się śmiać. - Violetta hahaha. Uspokój się, sły... hahaha. Z czego się śmiejesz, wariatko?
- A ty?
- Z ciebie.
Nagle zamilkła, a na jej twarzy pozostał jedynie drobny uśmieszek, którym obdarowała tylko jego. Jakaś tajemnicza siła kazała mu na nią spojrzeć poważniej. Przypatrzył się jej krótkim włosom, zawiniętych w drobne loczki. Brązowym oczom o ślicznym odcieniu, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie spotkał. Długie rzęsy rzucały drobny cień na nieskazitelną cerę, gdy lekko przymrużała oczy. Proste jeansy i skórzana kurtka były zwykłym zestawem, ale ona wyglądała jak prawdziwa bogini, jak anioł.
- No to co, Fernandez?
- Hmmm?
- Chyba w końcu trzeba coś z nami zrobić.
Popatrzył na nią, a gdy zobaczył jej znaczący wzrok, uśmiechnął się szeroko.
- Oczywiście, Castillo. Chętnie zostanę twoim chłopakiem.
- A ja jakoś dam radę i zostanę twoją dziewczyną.
Nawet nie próbowała ukryć tego, jak bardzo się cieszy.
Obdaruj mnie miłością...
Życie w Buenos Aires mogło być niebezpieczne i szybkie, ale tutaj, w Studiu wszystko było kolorowe i ciepłe. Gdzieś za jednym z drzew dwie przyjaciółki chichotały w najlepsze. Z ich twarzy nie schodziły uśmiechy. Co chwilkę rozglądały się za siebie, jakby bały się, że ktoś je zauważy.
- Chyba randka się udała, co Ludmi? - Natalia zabawnie poruszyła brwiami. - Od rana śmiejesz się jak głupi do sera. Jesteś naprawdę przezabawna.
Ludmiła wywróciła oczami i odpowiedziała:
- Po prostu wczoraj było jak w bajce, Naty.
- Nie ma za co.
- Ale co?
- No przecież to dzięki mnie. Ten włoski fajtłapa nie mógł nic wziąć w ręce, tak się cały trząsł.
Ferro zaśmiała się i popatrzyła gdzieś w dal. Nagle zachciało jej się trochę pomyśleć. Przypominała sobie wszystkie momenty spędzone bez Federico. Jego uśmiech, jego ramiona, które opatulały ją ciepłem... To wszystko było jej ulubioną częścią życia. Potrafiła wybrać. Dzisiaj było najodpowiedniejszym czasem na spełnianie marzeń. One same do niej przyszły.
- A ty? - Natalia spojrzała na nią wyczekująco. - Jak tam z Maxim?
Ludmile nie uszło na uwadze to, jak jej przyjaciółka ładnie się rumieni.
- No jest... super.
- Tylko tyle?
- Jak na mnie bardzo dużo.
Ludmiła zaśmiała się sama do siebie i powiedziała:
- Ale powiedz tak naprawdę.
Natalia odgarnęła włosy z twarzy i popatrzyła tak jak przedtem Ferro, w nieokreślonym kierunku. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmieszek. Zaczęła się bawić kluczami, które trzymała w dłoniach. Nie wyglądała na zdenerwowaną, ale raczej pełną energii. Przynajmniej tak się zdawało Ludmile.
- Tak naprawdę to nie ma słów, by opisać to, jak się czuję w ostatnich dniach.
Natalia wstała powoli i oznajmiła, wygładzając swoją szkarłatną spódniczkę:
- Ah.. Tak, już idziemy - wybełkotała Ludmiła, podnosząc się z ławki.
Brunetka uśmiechnęła się do niej promiennie i zawiesiła rękę na jej szyi, oznajmiając:
- Ale my mamy farta, Ludmi.
- Chyba randka się udała, co Ludmi? - Natalia zabawnie poruszyła brwiami. - Od rana śmiejesz się jak głupi do sera. Jesteś naprawdę przezabawna.
Ludmiła wywróciła oczami i odpowiedziała:
- Po prostu wczoraj było jak w bajce, Naty.
- Nie ma za co.
- Ale co?
- No przecież to dzięki mnie. Ten włoski fajtłapa nie mógł nic wziąć w ręce, tak się cały trząsł.
Ferro zaśmiała się i popatrzyła gdzieś w dal. Nagle zachciało jej się trochę pomyśleć. Przypominała sobie wszystkie momenty spędzone bez Federico. Jego uśmiech, jego ramiona, które opatulały ją ciepłem... To wszystko było jej ulubioną częścią życia. Potrafiła wybrać. Dzisiaj było najodpowiedniejszym czasem na spełnianie marzeń. One same do niej przyszły.
- A ty? - Natalia spojrzała na nią wyczekująco. - Jak tam z Maxim?
Ludmile nie uszło na uwadze to, jak jej przyjaciółka ładnie się rumieni.
- No jest... super.
- Tylko tyle?
- Jak na mnie bardzo dużo.
Ludmiła zaśmiała się sama do siebie i powiedziała:
- Ale powiedz tak naprawdę.
Natalia odgarnęła włosy z twarzy i popatrzyła tak jak przedtem Ferro, w nieokreślonym kierunku. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmieszek. Zaczęła się bawić kluczami, które trzymała w dłoniach. Nie wyglądała na zdenerwowaną, ale raczej pełną energii. Przynajmniej tak się zdawało Ludmile.
- Tak naprawdę to nie ma słów, by opisać to, jak się czuję w ostatnich dniach.
Natalia wstała powoli i oznajmiła, wygładzając swoją szkarłatną spódniczkę:
- Ah.. Tak, już idziemy - wybełkotała Ludmiła, podnosząc się z ławki.
Brunetka uśmiechnęła się do niej promiennie i zawiesiła rękę na jej szyi, oznajmiając:
- Ale my mamy farta, Ludmi.
To przyjaźń zdejmuje z Ciebie pasmo milczenia.
Zegarek na jego lewym nadgarstku powoli mierzył czas. Dochodziła godzina dziewiąta i Sebastian obawiał się, że Camila jednak się nie pojawi. Nerwowo zaczął tupać nogą i przy tym liczyć, ile razy uderzył stopą o ziemię. Szybko mu się to znudziło, więc usiadł prosto i zaczął czekać. Później uświadomił sobie, że ta pozycja również jest bardzo niewygodna, więc przygarbił się i podparł głowę ręką.
Gdy miał spotkać na zegarek czternasty raz, zobaczył balerinki jakiejś dziewczyny. Potem jej zgrabne nogi, idealnie wyciętą talię, a potem twarz anioła. Rude włosy związała w wysoki, niechlujny kok. Zrobiła sobie neutralny makijaż, który podkreślił jej naturalny wygląd. Na sobie miała prostą, różową sukienkę, która idealnie komponowała się z całością.
- Yyy... hej? - uśmiechnął się do niej, wstając.
Pokazała mu gestem, żeby usiadł, po czym ona zrobiła to samo, sadowiąc się tuż obok niego.
- No witam - odetchnęła. - Jak tam, początek nowego dnia?
Zatkało go. O co jej chodziło, że tak beztrosko zaczynała rozmowę?
- Hmmm... Dobrze - uśmiechnął się sztucznie. - Coś się stało? Wezwałaś mnie.
- Zauważyłam, że nie jesteś już taki śmiały jak zawsze - pokręciła głową. - Ale to nieważne. Mam do ciebie niezwykle ważną sprawę.
Popatrzył na nią z ciekawością. Na twarzy Camili wykwitł kpiący uśmieszek, który zawsze przyozdabiał jego usta. Dziewczyna przyglądała mu się jeszcze długo aż w końcu przybliżyła się do niego tak blisko, że spokojnie mógł policzyć piegi na jej policzkach.
Mógł siedzieć w takiej pozycji wieki. Patrzyć w jej oczy, jakby to było zajęcie nagradzane Noblem. Gdzieś w oddali śmiały się dzieci, rodzice krzyczeli na nie, żeby się nie oddalały, samochody hamowały z piskiem opon. To wcale im nie przeszkadzało. Wszystko razem łączyło się w piękną melodię, która podbiła ich serca i wkradła się do dusz.
- Ty, ja, randka. Jutro przy planetarium - wstała z ławki i obdarzyła go nienawistnym spojrzeniem. - Masz przyjść, bo tylko dzisiaj zdałam się na upokorzenie, by cię zaprosić.
Gdy już odeszła, Sebastian krzyknął:
- Ale jestem przystojny?
Odwróciła się na pięcie i odpowiedziała:
- I to jest twoje największe przekleństwo, idioto!
Mój wszechświat nigdy nie będzie taki sam
Cieszę się, że przyszłaś.
Cieszę się, że przyszłaś.
Na początku patrzył na tą scenę z rozbawieniem. Sądził, że da radę jeszcze pokonać tego chłopaka, ale jednak nie. Dopiero później zdał sobie sprawę, że od początku ta rywalizacja była przegrana. Oczywiście, to nie on miał odnieść to zwycięstwo. I to go bardzo denerwowało. Myślał, że ona jeszcze pamięta te wszystkie jego uśmiechy, pocałunki złożone na jej różanym poliku. Z tego nie zostało już nic. Tylko te wspomnienia, które będą dręczyć go w nocy, gdy nie będzie mógł zasnąć.
Wróć.
Broduey nie miał już szans zostać tym jedynym. Tylko łudził się na to, że jednak, może, kiedyś... Ale to się nie udało. Ona tego nawet nie chciała. Wybrała tego podróżnika, który na pewno uczyni ją szczęśliwą. On tez by mógł. Nigdy by o niej nie zapomniał.
I wtedy coś do niego dotarło.
Przecież sam ją zostawił zanim pojawił się ten cały Sebastian.
Usiadł na pobliskiej ławce i ukrył twarz w dłoniach. Stracił wszystko, cały swój świat przez swoją głupotę. Podłożył sobie kłody pod nogi, a chciał coś osiągnąć. Dlaczego zaczynał, skoro od razu miał być wyeliminowany? To nie miało najdrobniejszego sensu, ale on dalej w to brnął, najwidoczniej na ślepo. Nie dostał jej.
Co teraz?
Wstał z ławki i wolnym krokiem skierował się w stronę Studia. Już i tak pewnie spóźnił się na zajęcia, ale wcale go to nie obchodziło. Włożył ręce w kieszenie spodni. Nagle wszystko przestało mieć taką wartość jak wcześniej.
Po upływie dziesięciu minut był już przy drzwiach klasy Angie. Zapukał i wszedł. Nauczycielka skarciła go za spóźnienie, na co on wybełkotał coś niewyraźnie. Usiadł przy ścianie obok Leona, który uśmiechał się, patrząc w okno. Nie słuchał tego, co mówiono na lekcji.
Nie słuchać. To dobre rozwiązanie?
Popatrzył na Camilę. Jak zwykle była uśmiechnięta, tętniła życiem. Co chwilkę wpatrywała się we wszystkie dziewczyny, a jej ciało mówiło: Coś pięknego! Stało się coś niesamowitego!
A wtedy jej oczy napotkały jego twarz. Widział w nich nagłe współczucie i jeszcze... przeprosiny? Tak, nieme przeprosiny, chciała, żeby jej wybaczył. To było takie... dziwne. Znalazł tylko takie określenie na to, co się działo.
Wtedy popatrzył na nią jeszcze raz i uśmiechnął się lekko, by ją uspokoić.
Zaczęła go rozpierać duma, bo ona była szczęśliwa, więc on też musi.
Zastrzeliłaś mnie, ale się podniosę.
Długo czekała zamknięta w wysokiej wieży na skraju zielonego lasu. Otaczały ją drzewa, najpiękniejszym widokiem było zachodzące słońce ukrywające się za nimi. Gdy stawała na małym balkoniku zaczynała marzyć. Była księżniczką, która nie miała okazji zaznać niesamowitego świata. Nie zdawała sobie sprawy, że za tą niezwykłością kryje się gorycz.
Przynajmniej tak sobie siebie wyobrażała siebie w snach. Na początku nie miała prawa wyjechać z małej wioski gdzieś na północy Argentyny. Nie była nikim ważnym. Ojciec nie pozwalał jej czytać gazet o modzie, spełniać swoich marzeń. Mama nie mogła pomóc, bo mamy po prostu nie było. Umarła, gdy miała sześć lat. Lara doskonale pamiętała, jak wszędzie jej szukała. Nigdzie jej nie było. Nawet w ogrodzie, gdzie uwielbiała wypoczywać. Wtedy ojciec wyjawił jej prawdę. Popatrzyła na niego zapłakanymi oczami i wyszeptała coś do siebie. Sama nie pamiętała, co to było za słowo.
Teraz jest tutaj. W Buenos Aires i robi karierę. Próbuje wyróżnić się z tłumu. I chyba jej się to udało, bo zauważył ją. Wreszcie znalazła kogoś z kim czuje się doskonale. A nigdy nie denerwowała się tak w towarzystwie innych chłopaków. Nawet tych wszystkich modelów, którymi musiała się otaczać na pokazach. Leon był zupełnie inny. Nie umiała go do końca rozgryźć, ale to jeszcze bardziej jej się podobało. Mogła go odkrywać, co dnia na nowo i nigdy nie zaprzestawać. Dawał jej swobodę bycia sobą, czego potrzebowała, bo wciąż musiała kogoś grać. Przed obiektywem aparatu, na różnych przyjęciach. To ją męczyło, nie mogła odnaleźć prawdziwej siebie, ale teraz już jest. I to tylko dzięki niemu.
- Idziemy już, Lara? Film się skończył.
Wyrwała się z otrzęsienia i popatrzyła na niego lekko zaspanymi oczami. Leon tylko uśmiechnął się na ten widok i podał jej rękę, by wstała. Gdy ją dotknęła, poczuła dreszczy, które przeszły po całym jej ciele.
- Dzięki, że jesteś - wyszeptała.
Nie komentujcie tego rozdziału, tylko idźcie pisać swoje!
+ TUMBLR. Jeśli ktoś ma jakieś zamówienia, to zapraszam. Jest tam taka zakładka pod zdjęciem Ludmi zatytułowana ,,Pedidos". No i tam piszecie: Icons Naty? Albo coś. XD Nie potrzebne jest konto. :)
+ ASK Hejty mile widziane. :) Najbardziej lubię te, które nie mają w sobie ani krzty poprawnej polszczyzny. :)
+ Następny rozdział za tydzień uhuhuhuhuhu. Będzie Barcelona!
+ No i ten, no pa.
Przynajmniej tak sobie siebie wyobrażała siebie w snach. Na początku nie miała prawa wyjechać z małej wioski gdzieś na północy Argentyny. Nie była nikim ważnym. Ojciec nie pozwalał jej czytać gazet o modzie, spełniać swoich marzeń. Mama nie mogła pomóc, bo mamy po prostu nie było. Umarła, gdy miała sześć lat. Lara doskonale pamiętała, jak wszędzie jej szukała. Nigdzie jej nie było. Nawet w ogrodzie, gdzie uwielbiała wypoczywać. Wtedy ojciec wyjawił jej prawdę. Popatrzyła na niego zapłakanymi oczami i wyszeptała coś do siebie. Sama nie pamiętała, co to było za słowo.
Teraz jest tutaj. W Buenos Aires i robi karierę. Próbuje wyróżnić się z tłumu. I chyba jej się to udało, bo zauważył ją. Wreszcie znalazła kogoś z kim czuje się doskonale. A nigdy nie denerwowała się tak w towarzystwie innych chłopaków. Nawet tych wszystkich modelów, którymi musiała się otaczać na pokazach. Leon był zupełnie inny. Nie umiała go do końca rozgryźć, ale to jeszcze bardziej jej się podobało. Mogła go odkrywać, co dnia na nowo i nigdy nie zaprzestawać. Dawał jej swobodę bycia sobą, czego potrzebowała, bo wciąż musiała kogoś grać. Przed obiektywem aparatu, na różnych przyjęciach. To ją męczyło, nie mogła odnaleźć prawdziwej siebie, ale teraz już jest. I to tylko dzięki niemu.
- Idziemy już, Lara? Film się skończył.
Wyrwała się z otrzęsienia i popatrzyła na niego lekko zaspanymi oczami. Leon tylko uśmiechnął się na ten widok i podał jej rękę, by wstała. Gdy ją dotknęła, poczuła dreszczy, które przeszły po całym jej ciele.
- Dzięki, że jesteś - wyszeptała.
Nie komentujcie tego rozdziału, tylko idźcie pisać swoje!
+ TUMBLR. Jeśli ktoś ma jakieś zamówienia, to zapraszam. Jest tam taka zakładka pod zdjęciem Ludmi zatytułowana ,,Pedidos". No i tam piszecie: Icons Naty? Albo coś. XD Nie potrzebne jest konto. :)
+ ASK Hejty mile widziane. :) Najbardziej lubię te, które nie mają w sobie ani krzty poprawnej polszczyzny. :)
+ Następny rozdział za tydzień uhuhuhuhuhu. Będzie Barcelona!
+ No i ten, no pa.
Wchodzę sb na bloggera a tu mi wyskakuje, że Xenia minutę temu dodała rozdział :D
OdpowiedzUsuńNo to jestem :P
Cudo cudo i jeszcze raz cudo.
Cami i Seba randka pod planetarium, nieźle xD Przystojny Seba, jego największe przekleństwo, bywa :D
Violka i Diego razem? Jak wczoraj w Violetcie normalnie :D
Aż tydzień? No wiesz co. Ale okey, poczekam, opłaca się :D
Kocham cię i chcę nexta <3
Xeniu!
OdpowiedzUsuńWe wstępie chciałabym cię poinformować o tym, że jesteś jedną z moich ulubionych blogerek, naprawdę. Czytam twoje historie odkąd pamiętam, zawsze mnie one inspirowały. Masz niesamowity talent, co uświadomiły ci już pewnie setki komentarzy od czytelników. Gratuluję ci tak wielkiego sukcesu, jakim okazał się twój poprzedni blog. Jestem pewna, że ten również okaże się strzałem w dziesiątkę. Moim zdaniem już jest idealny! Uczucia bohaterów opisujesz pięknie. Mogę sobie wyobrazić, że stoję obok nich. Czuję się zupełnie tak, jakbym czytała jakąś znakomitą książkę. Myślałaś może o zostaniu pisarką? Jeśli tak, to masz wielkie szanse na karierę!
Na końcu chciałabym zaprosić cię na drugi rozdział:
violetta-and-her-world.blogspot.com
Przepraszam za tę z lekka chamską reklamę, ale bardzo zależy mi na twojej opinii. ♥
Tak, dziewczyny mają wielkiego farta :) Pomimo, że jest tu Dieletta, to i tak będę to czytać, bo to jest genialne *-* Uwielbiam! Nie rozumiem osób, które czytają tylko to gdzie są ich ulubione parringi .-.
OdpowiedzUsuńKończę, pozdrawiam, Justyna ;-)
Xenicha dodała nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńRadujmy się, hihi.
Uwielbiam Ciebie, twojego bloga, tę historię. No wszystko!
O ja cie! Dieletta ♥ To było cudowne. Tyle Violetty o.o No, ale wybaczę, bo to jest takie piękne, że inaczej się nie da.
Tak, dziewczyny mają farta. Taki bufon i nasz ukochany Włoch, to prawdziwy skarb!
Ahaha, uwielbiam Camilę! Zapowiada się niezła randka.
Oh, Broduey jaki miły, no nie powiem.
Leonara. Piękna. Cieszę się, że Lara spełniła swoje marzenia i wreszcie odnalazła kogoś tak ważnego w swoim życiu ;)
To chyba wszystko. Btw. Tytuł idealnie pasuje, bo czytając poczułam się jak w niebie ♥
Tak, wiem beznadziejny ten komentarz. Beznadziejna Edyta ;.; Ale ty jesteś świetna i za mnie nadrabiasz, hihi.
Czekam na tą dziesiątkę,
E ♥
Wchodzę na bloggera, patrzę, a tu twój rozdział <3
OdpowiedzUsuńTyylee Dieletty *.* Kocham ich, kocham bardzo.
Camila i Sebastian, mrauu. Weź on taki przystojny. To straszne. Takie przekleństwo...
Lara i Leon <3 Ich też kocham.
Naty, Maxi, Lud i Fede- tu nie wiem, co napisać. Jest dobrze, wszyscy się kochają. Tyle miłości <3
Wiem, ten komentarz jest bezsensu. Tyle tu błędów wszelkiej maści, ale nie chce mi się myśleć, wstałam dwie godziny temu i nadal jestem śpiąca;)
Pozdrawiam
Tralalalalla Xenia dodała rozdział . Tralalallala czemu jak tak go późno czytam ? xD
OdpowiedzUsuńByłam w niebie i zawsze jak czytam Twoje rozdziały tam wracam <33
- Ale jestem przystojny ? Pozdrowienia z podłogi :D
Coś niewiarykurnagodnego *-*
Diego i Violka ...Awww ... ♥
Wszystko perfekcyjne w każdym calu <333
Kocham i całuję ;*
Cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńDieletta <333
Naty i Ludmi są zakochane :)
Aww... Cami i Seba idą na randkę
Broduey no chyba humorek się troszkę poprawił :P
i na koniec Leonara, coraz bardziej lubię to połączenie
Przepraszam, że znów nie komentowałam dość długo, ale zabrałam się za czytanie zaległości xD
Czekam na next :D
Rozgarnięta ja, wpadam na koniec, by napisać, że jest bosko *-*
OdpowiedzUsuńTo zdanie jest mało składniowe, ale co poradzić ;p .
No, więc tak :D
Xeniu, chyba każdy już wie, jak ogromny talent w Tobie drzemię.
Ukazujesz to w każdym opublikowanym rozdziale.
Dzięki temu ktoś taki, jak ja nabiera jeszcze większej porcji kompleksów.
Ale i za to Ci dziękuję.
Dzięki Tobie mam chęci do dalszej pracy, bo marzę, żeby pisać na tak wysokim poziomie jak Ty ;).
Nie ma drugiej takiej Xeniu w tym blogowym świecie, więc od razu mówię:
JEŚLI KIEDYKOLWIEK WPADŁABYŚ NA TAK GŁUPI POMYSŁ, BY NAS ZOSTAWIĆ, TO ZABIJĘ.
Taka tam mała groźba... ;)
Czekam na c.d ! ;)
Nikoletta.
Aww... Dieletta <33
OdpowiedzUsuń"Ty, ja, randka. Jutro przy planetarium" <3
Naty i Lu ich rozmowa *.*
"Dzięki, że jesteś" <3
czekam na next ;**
Przepraszam i dziękuje za piękne Naxi.
OdpowiedzUsuńW 10 Ci wszystko napisze, podła jestem, wiem.
Wybacz, Marcia.
Zabij mnie x.x
OdpowiedzUsuńTyle dni po opublikowaniu, a ja dopiero komentuje ._.
Wybacz?
Dobra to tak:
Dieletta tralalala <3 Moi cudowni *-*
-Ty, ja, randka xD Leże i nie wstaje, jaka stanowczość xD
Bosko Xeniu <3
Naty i Lu przyjaciółki ^^
Dobra ja czekam na next z ogromną niecierpliwością ♥ Zdolna Xenia, aj zdolna :*
Pozdrawiam!
K.